Według urzędników z Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, budynek przy ulicy Trakcyjnej 16 w Bielsku-Białej spełniałby wewnątrz normy wilgotności, gdyby lokatorzy odpowiednio wietrzyli mieszkania. Skoro tak nie robią, powinni zastosować ?wietrzenie uderzeniowe?.

 - To kpina w żywe oczy - irytuje się Tomasz Ruff, lokator mieszkania przy ul. Trakcyjnej. W małym mieszkaniu przebywa razem z nim jego żona (po operacji tętniaka mózgu), trójka dzieci oraz niepełnosprawna od urodzenia siostra. Na Trakcyjnej rodzina mieszka od roku. - Kiedy dostaliśmy przydział, zastałem w mieszkaniu tylko wodę i prąd. Żadne luksusy, bo nawet toaleta jest w korytarzu - mówi pan Tomasz. - Cały remont wykonałem sam. Ale nie narzekaliśmy, bo przynajmniej mieszkanie jest na parterze i siostra po kilkudziesięciu latach pobytu w mieszkaniu na piętrze może częściej przebywać na powietrzu.

Gdyby nie wilgoć

To jedyny plus zamieszkiwania rodziny na ulicy Trakcyjnej. Nie mieli żadnego wyboru, nie grymasili i nie wybrzydzali, bo z poprzedniego miejsca zostali przez ZGM eksmitowani. - To było 130-metrowe mieszkanie po rodzicach, gdzie sam czynsz wynosił prawie tysiąc złotych - wyjaśnia Tomasz Ruff. - Nie było nas stać na regularne opłaty i w końcu doszło do eksmisji z prawem do lokalu socjalnego.

Także teraz pan Tomasz nie narzekałby na mieszkanie. Nawet fakt, iż nie jest ono w żaden sposób przystosowane dla osoby poruszającej się na wózku inwalidzkim, nie zniechęciłby go. Gdyby nie fatalna w skutkach wilgoć. - Pół biedy, gdyby chodziło tylko o nas - mówi lokator. - Ale przez pleśń i wilgoć moja siostra ciągle choruje. Nie sposób też wysuszyć prania, a pralka działa na okrągło, co związane jest ze stanem zdrowia mojej siostry.

Fachowy urzędnik

Dlatego pan Tomasz w desperacji zwrócił się o pomoc do prezydenta miasta Jacka Krywulta. Prezydent mu osobiście nie odpowiedział. W jego imieniu uczyniła to na piśmie dyrektorka ZGM Anna Nawrocka, która stwierdziła, że lokal zajmowany przez pana Ruffa i jego rodzinę jest? źle użytkowany. Bo nie jest odpowiednio wietrzony.

W związku z tym pani dyrektor zaleca m.in. ?przeprowadzić wietrzenie uderzeniowe?. Zabieg ów z grubsza polegać miałby na tym, aby przynajmniej kilka razy w ciągu dnia otwierać okna na oścież i tak wietrzyć przez kilkanaście minut. Z kolei powstałą pleśń pani dyrektor zaleca zdrapać, przemyć środkiem grzybobójczym, a następnie miejsca te na nowo pomalować.

Bez wyjścia

 - Daliby sobie spokój z takimi radami, bo już nie wiem, śmiać się czy płakać - mówi bielszczanin. - Przecież wystarczy rzucić okiem na cały budynek, piwnice, żeby zrozumieć skąd bierze się wilgoć. Najwidoczniej jednak w tym mieście urzędnicy mają poczucie humoru. Szkoda, że nam się już ono skończyło.

Pan Tomasz prosił w piśmie prezydenta o doprowadzenie do usunięcia źródła wilgoci albo zamianę mieszkania na suche i przystosowane dla osób niepełnosprawnych. - Gdyby było mnie stać, wziąłbym kredyt i coś bym z tym zrobił, ale nie mam stałej pracy, żona dostaje po batalii sądowej 300 zł z MOPS na opiekę nad moją siostrą, bo jest jej prawnym opiekunem - tłumaczy nasz rozmówca. - Nie mam wyjścia.

Tekst i foto: KO