Dziesięć lat temu przeprowadziłem się z centrum Bielska-Białej do Jaworza Średniego, a dokładnie na granicę Jaworza i Wapienicy, i zamieszkałem w przepięknej Dolinie Księżnej Luizy. W każdy wolny i pogodny dzień wielu mieszkańców przyjeżdża tu, by spacerować. Mieszkanie w tak urokliwym miejscu wymusza spotkania z licznymi przedstawicielami świata zwierząt.

U sąsiada w kominie mieszkały sowy, na moim strychu nietoperze (Mroczek posrebrzany), a inny sąsiad pokazał, gdzie w okolicach góry Palenicy są nory borsuków. Jednak nie duże zwierzęta najbardziej mnie zainteresowały. Zachwycił mnie fantastycznie różnorodny świat owadów. Początkowo było fotografowanie i sprawdzanie, czy dany malutki potwór nie zamierza przypadkiem zjeść moich warzyw i owoców, potem, czy zbytnie spoufalanie nie skończy się ukąszeniem.

W końskich odchodach

Z biegiem czasu, zapoznawszy się z tajnikami pracy entomologa, systematycznie opisywałem owady, na które natrafiałem podczas spacerów w Dolinie Wapienicy i ogrodzie. Po zmierzchu zapalałem specjalną lampę i na ekranie obserwowałem liczne gatunki nocnych motyli. Zwabiałem je także sfermentowanymi miksturami, które uwielbiają. Nocne motyle ukryte przed naszym dziennym wzrokiem niejednokrotnie są o wiele ciekawiej i piękniej ubarwione niż te, które znamy za dnia. W ciągu dnia interesowałem się motylami dziennymi oraz błonkówkami i muchówkami, które często wrzuca się do jednego worka z napisem ?muchy?.

Z obrzydzeniem czasami odganiamy dziwnie wyglądające ?muchy?, jako roznosicieli zarazków, a nie wiemy, że motyle mają więcej zarazków na sobie. Przepiękne motyle mieniaki rozkoszują się w końskich odchodach, natomiast wiele ?much? nie zje nic innego, jak nektar z kwiatów. Oczywiście, nie pominąłem w obserwacjach chrząszczy - od tych maleńkich, do całkiem sporych. Zacząłem też hodować dzikie pszczoły samotnice. Ale już przechodzę do sedna tej opowieści.

Studiując albumy o dziennych motylach, wszędzie widziałem w rodzinie paziowatych gatunek o nazwie Zygzakowiec kokornakowiec (łac. Zerynthia polyxena) mimo, że jest to gatunek wymarły w Polsce. Jednak figuruje w albumach, bo dawno, dawno temu żył. I to gdzie? W Wapienicy i Starym Bielsku właśnie! W pracy pt. ?Przyczynek do badań nad fauną motyli Śląska? z 1939 r. Zdzisław Suglik podaje, że na Śląsku Cieszyńskim występował i opisywany był już w 1892 r. Jego obecność około 1900-1910 w okolicach Starego Bielska opisywał entomolog L. Springer. Natomiast inny uczony K. Geyer łowił go w Wapienicy.

Nie jest objęty ochroną

Prof. Jarosław Buszko podaje, że także ponad 60 lat temu zlatywał ze Słowacji w okolice wsi Maniowy w Kotlinie Nowotarsko-Orawskiej. Ha! To mi wystarczyło, by zdobyć go do swojej kolekcji. Obecnie w Polsce nie występuje, zatem nie jest objęty ochroną gatunkową, co ułatwiało znacznie sprawę. Doświadczenie od kilku lat prowadzonych hodowli innych gatunków motyli pozwoliło mi się przygotować, by wychować Zygzakowca kokornakowca.

Podstawą jest roślina żywicielska dla gąsienic, czyli - jak nazwa motyla sugeruje - kokornaka. Dawno temu bardziej pospolity, przez ostatnie kilkadziesiąt lat zanikał, a obecnie przeżywa swój renesans, jako ozdobna roślina pnąca w ogrodach. Zasadziłem w ogrodzie kokornak i czekałem na okazję zdobycia jaj lub gąsienic motyla. Tu z pomocą przyszedł mój mentor i mistrz entomologiczny, bielszczanin Marek Kwiczala, który wybrał się na ?motyli rekonesans? do Bułgarii i Serbii. Udało mu się odnaleźć na kokornaku gąsienice i po kilku dniach zajadały smacznie od spodu liście już w Dolinie Wapienicy.

Super uczucie hodować fantastycznie wyglądające żyjątko, które ostatnio obserwowano u nas ponad 60 lat temu. Oczywiście, ciągle im przeszkadzałem, fotografując poszczególne etapy rozwoju. Gdy się najadły i przyszedł ich czas, przepoczwarzały się wśród resztek roślin na ziemi. Wysmukła, beżowoszara poczwarka odtąd już czekała na zimę. Cały ten czas gąsienice spędzały w ogrodzie w specjalnej hodowlarce, czyli małej wolierze obciągniętej drobną siatką. Było to konieczne, ponieważ w przyrodzie jest wiele pasożytniczych owadów, które tylko wypatrują gąsienic, by złożyć w nich swoje jajeczka.

Zaczynał pompować skrzydła

Poczwarki moich kokornakowców zimowały na zewnątrz i szczęśliwie dotrwały do wiosny, bo kilka dni temu zaczęły wychodzić. Rankiem, gdy ciepłe promienie słońca ogrzewały poczwarki, pękały ich otoczki i wychodził motyl z małymi i pogiętymi skrzydełkami. Mocno zaczepiał odnóżami o ściankę hodowlarki i zaczynał prostować oraz pompować skrzydła. Od kilku dni, gdy wyjdzie słońce wypuszczam w Dolinie Wapienicy na wolność tego pięknego motyla.

Straszna frajda widzieć je na wolności! Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to tylko symboliczne i bez znaczenia dla oficjalnej nauki entomologicznej wydarzenie. Bo aby przywrócić gatunek na stałe do Wapienicy czy Starego Bielska, najpierw przez parę lat trzeba sadzić setki roślin żywicielskich - kokornaków. Potem co roku dziesiątki tych motyli wypuszczać, by mogły się rozmnożyć nim część zjedzą ptaki, pasożyty i zabiją gwałtowne burze. Trudna to sprawa - choć możliwa.

Wystarczy, by w okolicach ulicy Skarpowej, Antycznej i Łowieckiej mieszkańcy posadzili kokornaki w ogrodach i na łąkach, a potem zdobyć gąsienice w porozumieniu z urzędami ochrony przyrody w krajach, gdzie motyl nie jest pod ochroną, czyli w Bułgarii, Austrii, Słowenii, Serbii czy Bośni i przywieźć je do nas. Chroniony jest w Czechach, Słowacji, Węgrzech, Niemczech, Ukrainie. Może kiedyś uda się przywrócić w Bielsku-Białej gatunek jednego z najpiękniejszych motyli europejskich. Tu, gdzie kiedyś był jego dom.

Jacek Proszyk

Foto motyla, poczwarek i gąsienic: Jacek Proszyk
Foto z wypuszczania motyla: Katarzyna Górna-Oremus