Mandat zaufania publicznego, bo o nim mowa, to głównie obowiązek wobec wyborcy. Ale często też intratne zajęcie dające poczucie finansowego bezpieczeństwa. Łączony z zawodową działalnością, potrafi przynieść spore profity. Może dlatego nawet mało popularne partie czy komitety nie mają zazwyczaj kłopotów z zapełnieniem list wyborczych.

Prześledziliśmy sytuację finansową kilku znanych bielskich samorządowców, opierając się wyłącznie na ogólnie dostępnych oświadczeniach majątkowych. Zastrzegamy, że nasz przegląd dotyczy tylko prezydenta miasta oraz radnych, którzy już teraz oficjalnie zadeklarowali start w listopadowych wyborach. Czy rzeczywiście pełnienie funkcji publicznych w samorządzie jest opłacalne?

Majątek prezydenta i jego rywali

Rozpoczynając pierwszą kadencję, Jacek Krywult był człowiekiem majętnym. W 2006 roku zgromadził w banku 20 tys. zł, 8 tys. euro i 100 tys. USD. Miał pakiet papierów wartościowych za 1,7 mln zł. Prezydent posiadał dom o wartości 0,5 mln zł i ulubiony samochód - SAAB z 1966 roku. Po ośmiu latach, konto złotówkowe prezydenta wzrosło o połowę. Mniej ma za to obcej waluty - 7 tys. euro i 30 tys. dolarów. Wartość jego papierów wartościowych wzrosła do 2,2 mln zł. O 300 tys. zł więcej wart jest dom pana prezydenta. Samochód ten sam.

Przemysław Koperski jest od lat związany z samorządem, głównie powiatowym i wojewódzkim. W tegorocznych wyborach chciałby zastąpić Jacka Krywulta na fotelu prezydenta Bielska-Białej. W 2004 roku ówczesny radny powiatu bielskiego zadeklarował dom o wartości 170 tys. zł i opla corsę z 1999 roku. W bankach miał do spłacenia prawie 50 tys. zł. Po dziesięciu latach zdołał zgromadzić 110 tys. zł i 500 euro. Jego dom wart jest już 350 tys. zł. Dorobił się też mieszkania o wartości 330 tys. zł i garażu za 30 tys. zł, zmienił samochód na skodę octavię z 2012 roku. Do spłacenia ma jednak 65 tys. euro kredytu zaciągniętego na zakup mieszkania.

Samochody, oszczędności i... długi

Kolejny kandydat na urząd prezydenta Bielska-Białej, Przemysław Drabek miał 2006 roku oszczędności na kwotę 5 tys. zł. Jedynym dobrem, jaki zadeklarował w oświadczeniu majątkowym był samochód renault clio z 1998 roku. W 2014 roku wiceprzewodniczący Rady Miejskiej ma więcej dóbr - w banku 12 tys. zł oraz mazdę 6 z 2003 roku.

W 2006 roku, gdy zaczynał karierę samorządowca, Grzegorz Puda nie miał nic, co wymagałoby zadeklarowania w oświadczeniu majątkowym. Po dwóch kadencjach, radny miejski musiał wpisać w tym dokumencie, że zgromadził na koncie 10 tys. zł i jeździ oplem astrą z roku 2002.

Andrzej Gacek - w 2006 roku posiadał 50 tys. zł w banku. Był poza tym właścicielem papierów wartościowych o nominalnej wartości 23 tys. zł, mieszkania za 100 tys. zł oraz fiata punto z 2001 roku. Radny był zadłużony w banku na kwotę 8 tys. zł. W 2014 roku ten sam samorządowiec ma na koncie 149 tys. zł oraz akcje Banku Śląskiego za 3,4 tys. zł i polisę ubezpieczeniową o wartości 42 tys. zł. Jego mieszkanie wyceniono na 190 tys. zł. Ma dwa samochody: fiata punto grande z 2009 roku i toyotę aygo z 2007 roku.

Czy warto się tak trudzić?

Marek Podolski - przed ośmiu laty miał oszczędności w kwocie 50 tys. zł i 8 tys. USD. Posiadał dwa domy o łącznej wartości ponad 1 mln zł i dwa samochody: nubirę z 1999 roku i audi A6. Dzisiaj radny Podolski deklaruje oszczędności w kwocie 215 tys. zł i 3,7 tys. USD. Zachował też domy, lecz pozbył się obu samochodów.

To, czy warto pełnić mandat zaufania publicznego pozostawiamy do oceny czytelników. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że tylko dla wąskiej grupy samorządowców tzw. dieta jest jedynym źródłem dochodu.

KO