Dla siatkarza BBTS Sergija Kapelusa najważniejsza jest rodzina. Nie lubi kłamstwa, ceni szczerość. Gdyby nie miłość do siatkówki, zostałby pewnie muzykiem. Ujmuje skromnością i pokorą, z którą podchodzi do życia. Z żoną Katią stanowią piękny duet. On - 191 centymetrów wzrostu. Ona - filigranowa blondynka, która rzuciła wszystko i pojechała za mężem.

 - Nie wyobrażamy sobie żyć inaczej, na odległość - mówią zgodnie małżonkowie, którzy do Bielska-Białej przeprowadzili się pod koniec wakacji. Zdają sobie sprawę, że to miejsce, w którym nie zagrzeją długo miejsca. Jednak stolica Podbeskidzia bardzo przypadła im do gustu. Nie tylko za sprawą wspaniałych widoków, ale ze względu na ludzi.

Miejsce dla dwóch miłości

Bielszczanie przywitali ich ciepło. - To było dla nas ważne. Dzięki temu poczuliśmy się, jak u siebie w domu. Drużyna, w której gram jest naprawdę niesamowita. Wiem, że mogę na nich liczyć - mówi Sergij Kapelus. - Zależało nam na tym, aby była dobra atmosfera. Także z uwagi na nasze dzieci. 10-letni syn uczęszcza do szkoły podstawowej i błyskawicznie zawarł nowe znajomości, a pięciomiesięczny Dawid, który urodził się w Charkowie, jest na razie pod opieką mamy.

Sergij przyjechał do Polski kilka lat temu. Urodził się na Ukrainie. Swoją żonę poznał w miejscowości, w której się wychował - w Kowalewie. Zakochali się w sobie w trakcie studiów. Katia ukończyła logistykę, zaś on sam przyszłość związał ze sportem. Już wtedy wiedział, że w jego życiu pozostaje miejsce dla dwóch miłości: do żony i siatkówki. Fascynacja tą drugą zaprowadziła go do kadry narodowej Ukrainy, a później zmobilizowała do szukania dalszych ścieżek rozwoju. Wybór padł na Polskę.

 - Na Ukrainie zdobyłem wszystko to, co było do wygrania. Chciałem się rozwijać. Dlatego, gdy tylko otrzymałem propozycję wyjazdu do Warszawy, nie wahałem się ani chwili - opowiada siatkarz.

Tęsknota za ojczyzną

Krótko po jego przyjeździe do stolicy Polski dołączyła do niego żona. Od sezonu 2008/2009 do 2012/2013 występował na parkietach PlusLigi: w AZS Politechnika Warszawska oraz ZAKSA Kędzierzyn Koźle. Później na rok wrócił na Ukrainę, aby walczyć dla drużyny Lokomotiv Charków, skąd przyjechał wprost do Bielska-Białej. Na razie podpisał kontrakt na jeden rok. Nie wie co przydarzy się w najbliższej przyszłości. Chce jednak - i tego jest pewien - powrócić do rodzinnego kraju.

 - Ukraina jest naszą ojczyzną. Zjeździłem ją wzdłuż i wszerz. Poznałem wiele osób. Przez trzy lata mieszkaliśmy na Krymie. Nie było żadnych problemów, konfliktów. Gdy teraz oglądamy relację z wydarzeń, które się tam rozgrywają, nie wierzymy własnym oczom. Nasi znajomi, którzy wciąż tam żyją, opowiadają historie mrożące krew w żyłach. Nie chcą jednak zmieniać miejsca zamieszkania. Zdają sobie sprawę, że w każdej chwili będą musieli podjąć trudne decyzje. Cała ta sytuacja jest absurdalna. Gdyby ktoś powiedział nam kilka lat temu, że przyjdzie im się borykać z takimi wyzwaniami, nie uwierzylibyśmy. Jednego dnia panuje spokój. Drugiego można zostać pozbawionym dachu nad głową. To naprawdę straszna perspektywa - zastanawia się siatkarz.

Po powrocie, Sergij chce wraz z żoną zamieszkać w Kowalewie, skąd pochodzi i gdzie są ich korzenie. - To jest nasze miejsce na ziemi. Czujemy się jednak Europejczykami - dodają małżonkowie.

Katarzyna Górna-Oremus