Punkt porządku obrad Rady Miejskiej poświęcony tzw. sprawom różnym zdominowała dyskusja w sprawie odbioru odpadów zielonych od mieszkańców miasta. Prezydent Jacek Krywult zapewniał, że priorytetem dla gminy jest pozbycie się uciążliwości odorowej z Zakładu Gospodarki Odpadami.

Dyskusję w tej części obrad rozpoczął przewodniczący Rady Miejskiej Jarosław Klimaszewski (PO), który przyznał, że jeden 120 litrowy worek odpadów zielonych odbieranych przez gminę w okresie od kwietnia do października, to zbyt mało. Do debaty włączył się prezydent Jacek Krywult. - Priorytetem dla miasta, a w szczególności dla ludności Lipnika i Straconki jest, by nie fundować mieszkańcom nieprzyjemnych zapachów. Możemy dalej przyjmować większą ilość odpadów, ale zdecydujmy się na coś - przekonywał prezydent.

Radny Karol Markowski (PiS) odczytał list od mieszkańca Bielska-Białej. - Mieszkańcy gminy Wilamowice, Kóz, Czechowic-Dziedzic i Bestwiny mają odbierane odpady mokre, w tym zielone, bez ograniczeń - cytował radny PiS. - Dwie największe gminy (z tej listy) już w ogóle nie wożą odpadów zielonych do bielskiego ZGO - wyjaśniał prezydent.

Prezydent Krywult zgodził się z radnym Dariuszem Michasiów (PO), że być może gmina powinna odbierać odpady mokre rzadziej niż raz w tygodniu i należy w tej sprawie szukać innych rozwiązań. Na problem powstawania dzikich wysypisk w Straconce zwrócił uwagę Szczepan Wojtasik (KWW Jacka Krywulta). Prezydent Bielska-Białej narzekał na niewłaściwe segregowanie odpadów przez mieszkańców. - Nie ma odpadów zielonych „czystych”. W workach znajdowane są folie czy gałęzie. Instytut [agrobiogazownia w Kostkowicach - przyp. red.] nie chce przejmować od nas odpadów zielonych, ponieważ nie ma w workach czystej trawy - skarżył się urzędnik.

bak