"Stalownik" w Bielsku-Białej od dekady jest w prywatnych rękach i czeka na lepsze czasy. Zdaniem nadzoru budowalnego, ruiny dawnego szpitala nie stwarzają zagrożenia katastrofą budowlaną. Tymczasem możliwością odkupu atrakcyjnej nieruchomości zainteresowany jest bielski biznesmen, który w przeszłości z powodzeniem adaptował zaniedbane obiekty.

Wybudowany w latach 60. ub. wieku Stalownik początkowo służył jako sanatorium, a następnie przekształcony został w szpital. Po otwarciu nowoczesnego Szpitala Wojewódzkiego pod Szyndzielnią placówka przestała być potrzebna. Najpierw obiekt przejąć miała bielska gmina, który rozważała otwarcie w nim akademika ATH. Ostatecznie kilka lat później nieruchomość sprzedano prywatnemu inwestorowi.

Nie grozi zawaleniem

Ogłoszony jesienią 2005 roku przetarg zakładał sprzedaż czternastokondygnacyjnego budynku byłego szpitala-sanatorium o powierzchni użytkowej blisko 15,5 tys. m kw. Cenę wywoławczą ustalono na poziomie 843 tys. zł. Oprócz ruin dawnego szpitala miejskiego, na nieruchomość składały się obiekty zabezpieczenia technicznego. Wszystko o łącznej powierzchni ponad 8,5 ha. - Stan techniczny części wysokiej oraz niskiej budynku określa się jako zadowalający - czytamy w ogłoszeniu sprzed jedenastu lat.

Ostatecznie nowym nabywcą atrakcyjnego gruntu okazał się biznesmen z Podhala, który za nieruchomość zapłacił ponad 2 mln zł. Władze województwa w umowie sprzedaży nie zastrzegły konieczności zabezpieczenia popadającego w ruinę obiektu. Dopiero w 2015 roku właściciel zdecydował się na wyburzenie budynków zaplecza technicznego. Wcześniej próbował zabezpieczyć nieruchomość przed nieproszonymi gośćmi.

Ale działania podjęte przez właściciela nie zapobiegły wędrówkom po opuszczonym budynku. Na jednym z profili w mediach społecznościowych poświęconych Stalownikowi znajdziemy wpis 15-letniego gimnazjalisty, który pyta, w jaki sposób można dostać się na dach dawnego szpitala. Inne posty przedstawiają zdjęcia miasta wykonane z wyższych kondygnacji obiektu.

Stalownik zmieni właściciela?

Zdaniem nadzoru budowlanego, prace odgradzające ruiny szpitala zlecone przez właściciela nieruchomości były niewystarczające. Maria Przybyła z Powiatowego Inspektoratu Budowlanego w Bielsku-Białej przyznaje, że właściciel jest trudnym partnerem w rozmowach i wielokrotnie lekceważył zalecenia organu. Dlatego sprawa zabezpieczenia obiektu przed ciekawskimi gośćmi znalazła finał w bielskim sądzie, który jednak uniewinnił 45-letniego biznesmena.

Próbowaliśmy się skontaktować z nowotarskim przedsiębiorcą, aby poznać plany zagospodarowania nieruchomości. Bezskutecznie. Udało nam się dopiero porozmawiać z jego pełnomocnikiem, Januszem Hańderkiem. Adwokat przyznaje, że właściciel Stalownika „czeka na okazję”. - Teren ten jest potężnym potencjałem - mówi mecenas, który nie chciał skomentować informacji o hipotece przymusowo-kaucyjnej wynikającej ze zobowiązań wobec bielskiej gminy z tytułu podatku od nieruchomości, jaka w kwocie ok. 133 tys. zł ciąży na nieruchomości.

Jak dowiedział się nasz portal, zainteresowanie zakupem atrakcyjnych terenów na zboczu Łysej Góry wykazuje bielski biznesmen z branży budowlanej, który w przeszłości z powodzeniem adaptował zaniedbane obiekty. Przedsiębiorca zapewnia, że ma plan na zagospodarowanie terenu po dawnym szpitalu i zamierza w najbliższym czasie zwrócić się z oficjalną ofertą do obecnego właściciela gruntu.

Bartłomiej Kawalec