Na wrześniowej sesji Rady Miejskiej Bogna Bleidowicz zadała prezydentowi miasta dziewiętnaście pytań. Wszystkie dotyczyły sprawy usunięcia 35 kotów ze schroniska. Zdenerwowany prezydent zapowiedział wtedy, że odpowie na pytania, ale nie na wszystkie.

Radna PiS zwróciła się do prezydenta Jacka Krywulta z prośbą o szczegółowe wyjaśnienie sprawy wyrzucenia ponad 30 kotów z miejskiego schroniska (pisaliśmy o tym w artykule Schronisko pozbywa się dzikich kotów). Pytała m.in. o kompetencje osoby, która podjęła taką „bulwersującą decyzję”. Bogna Bleidowicz powoływała się na obowiązujące prawo. - Osoby odpowiedzialne za ewentualne zaniedbania lub łamanie przepisów powinny ponieść konsekwencje - przekonywała.

Jeszcze w trakcie sesji prezydent zapowiedział, że radna nie uzyska odpowiedzi na wszystkie pytania. W ostatnich dniach  Bogna Bleidowicz otrzymała pisemną odpowiedź na interpelację, w której pełnomocnik prezydenta miasta Henryk Juszczyk odniósł się do wszystkich wątpliwości radnej. Urzędnik wyjaśnił, że decyzję o wypuszczeniu kotów podjął kierownik schroniska, który jest lekarzem weterynarii. - Powiatowy Inspektorat Weterynarii, jak i tutejszy Urząd Miejski wielokrotnie kontrolował schronisko, nie doszukując się żadnych nieprawidłowości - czytamy.

Pełnomocnik poinformował, że koty przeniesione poza teren schroniska nie figurują w systemie jako przebywające w przytułku. Henryk Juszczyk nie ujawnił opinii behawiorystki, dotyczącej przeniesienia kotów na wybieg półotwarty, o co wnioskowała radna Bleidowicz. - Nie można opinii udostępnić, ponieważ behawiorystka nie wyraża zgody - podsumował pełnomocnik Juszczyk.

bak