Obecna kadencja bielskiej Rady Miejskiej osiągnęła półmetek. W tym czasie bielscy radni zgłosili 324 interpelacje. Najbardziej aktywny jest klub PiS działający w opozycji do prezydenta Jacka Krywulta, a w klubie radnych PiS rekordzistą jest Maurycy Rodak, który do tej pory zgłosił 40 interpelacji i 13 wniosków.

Zdaniem Maurycego Rodaka, funkcja radnego miejskiego polega nie tylko na podnoszeniu ręki w czasie głosowań na sesji. Rodak podkreśla, że samorządowiec na co dzień musi utrzymywać kontakt z wyborcami. - Staram się zbierać opinie mieszkańców na temat funkcjonowania miasta i reagować na zgłaszane przez nich problemy. Radny pełni także funkcję kontrolną w stosunku do prezydenta miasta i jego urzędników i tutaj właśnie bardzo pomocnymi narzędziami do sprawowania mandatu są interwencje i wnioski składane na sesji rady, na które prezydent ma obowiązek odpowiedzieć. Z mojej dotychczasowej obserwacji wynika, że obecne władze miasta traktują Radę Miejską jako maszynkę do zatwierdzania swoich decyzji - zauważa Maurycy Rodak.

Zdawkowe lub wymijające

Zdaniem przedstawiciela PiS, w obecnej kadencji dociekliwość radnych jest niemile widziana. - Tę niechęć do składanych interpelacji i wniosków widać często w odpowiedziach, które bywają zdawkowe, wymijające albo pomijają istotne kwestie, o które dopytują samorządowcy. Bardzo częstym zjawiskiem jest uzyskanie innej odpowiedzi ustnej od prezydenta w czasie sesji rady, a zupełnie innej na piśmie. Jeżeli zaś chodzi o szybkość odpowiedzi, to często odnoszę wrażenie, że na jej wysłanie urzędnicy czekają do ostatniej chwili - podkreśla Maurycy Rodak.

Pod względem aktywności radnemu PiS niewiele ustępuje niezależna Małgorzata Zarębska. W dwa lata zgłosiła 35 interpelacji i pięć wniosków. Danuta Brejdak, dyrektor Biura Rady Miejskiej przyznaje, że radni obecnej kadencji są bardzo aktywni. - Myślę, że dzieje się tak z korzyścią dla mieszkańców. Przekrój tematów poruszanych przez radnych jest bardzo bogaty - wyjaśnia dyrektor i dodaje, że w poprzednich latach bywały kadencje Rady Miejskiej, kiedy przez cztery lata złożono około 300 interpelacji.

Nasza rozmówczyni przekonuje, że nie można liczbą interpelacji mierzyć aktywności osób reprezentujących bielszczan w radzie. - Radni będący w koalicji, w klubie rządzącym, nie muszą składać interpelacji. Wiele spraw po prostu rozpatruje się i  rozstrzyga bez zgłaszania w tej formie na sali sesyjnej - przekonuje Brejdak.

Parcie na szkło

- Nie chodzi o ilość, a o jakość - uważa Jarosław Klimaszewski, przewodniczący bielskiej Rady Miejskiej. W czasie blisko dziewięcioletniej pracy w samorządzie zapamiętał interpelacje, których objętość wynosiła 15 stron maszynopisu formatu A4, ale były też kilkuzdaniowe. Przewodniczący przyznaje, że liczba, a także długość interpelacji wzrosła wraz z transmisją obrad  Rady Miejskiej w internecie. Od trzech lat obrady są transmitowane na żywo.

Aby sesje nie trwały kilkanaście godzin, a odczytywanie interpelacji nie zajmowało kilku, z inicjatywy Jarosława Klimaszewskiego ustalono w ub. roku, że radni, zabierając głos w tym punkcie porządku obrad, powinni zmieścić się w limicie sześciu minut. - Tyle czasu mają na wygłoszenie wszystkich interpelacji, które zamierzają zgłosić na sesji - podkreśla Jarosław Klimaszewski. Przypomina, że podczas jednej z sesji zgłoszono aż 42 interpelacje. - Gdyby nie czasowe ograniczenie, ich odczytywanie trwałoby ponad trzy godziny - twierdzi przewodniczący.

Zdaniem Jarosława Klimaszewskiego, część interpelacji dotyczy spraw poruszanych wcześniej na posiedzeniach komisji, więc i tak  zajmują się nimi odpowiednie wydziały Urzędu Miejskiego. Wiele innych tematów mogłoby natomiast znaleźć się w punkcie dotyczącym tzw. spraw różnych.

Anna Szafrańska