Przy ul. Karbowej w Bielsku-Białej znajduje się kemping. Jest chętnie odwiedzany przez turystów. Większość z nich nie wie, że kiedyś grzebano tam ludzi. Cmentarza już nie ma, ale - mimo przeprowadzonych ekshumacji - wiele grobów pozostało. Fundacja „Pamięć” chciałaby je przenieść w inne miejsce. Niestety, na razie nie może tego zrobić.

Pod Dębowcem pochowano ok. 3600 żołnierzy niemieckich poległych we wrześniu 1939 oraz zmarłych później wskutek poniesionych ran. Zwożono tu zabitych z różnych regionów południowej Polski. Pojedyncze i zbiorowe mogiły usytuowano na kilku tarasach, z czasem cały pochyły teren otoczono murem. Ukształtowanie nekropolii pod względem architektonicznym powierzono bielskiej pracowni Karola Korna, kamienne krzyże wykonane zostały przez tutejszą firmę należącą do Andrzeja Walczoka. Do końca wojny opiekę nad cmentarzem sprawował zakład ogrodniczy Stanisława Schauera z Białej.

Dynamit i spychacze

W 1945 Rosjanie wysadzili bramę wjazdową oraz znajdujący się w górnej części cmentarza siedmiometrowy obelisk. Po wojnie o nekropolię nikt nie dbał, a okoliczna ludność traktowała ją jak darmowy skład materiałów budowlanych. Władze to tolerowały. Kamienie wykorzystano m.in. przy budowie mostów na potokach Kamieniec i Olszówka. Z czasem cmentarz popadł w kompletną ruinę, wypasano tu bydło.

W planie zagospodarowania przestrzennego Bielska-Białej z 1975 roku cmentarza już nie było. Urząd Miejski opracował projekt pola namiotowego, który w 1977 został pozytywnie zaopiniowany przez sanepid. Później do pracy przystąpiły spychacze, półtorahektarowy teren został zniwelowany. Na grobach powstał kemping zarządzany przez Ośrodek Sportu i Rekreacji.

Krążyły pogłoski, że zwłoki żołnierzy zostały wykopane i przeniesione w inne miejsce, ale żaden urząd tego oficjalnie nie potwierdził. Zachowało się natomiast pismo wojewody bielskiego wskazujące, że prace prowadzono bez dokonania ekshumacji.

Powrót do normalności

Polska zawarła z Niemcami umowę, która została ratyfikowana w grudniu 2004. Nakłada ona na strony obowiązek dbania o polskie groby wojenne w RFN i niemieckie w naszym kraju.

W Bielsku-Białej pojawili się przedstawiciele organizacji Volksbund Deutsche Kriegsgräberfürsorge (Niemiecki Ludowy Związek Opieki nad Grobami Wojennymi), którzy zamierzali doprowadzić do odbudowy cmentarza. Ostatecznie z tych planów zrezygnowano, natomiast w latach 1997-1998 przeprowadzono w dwóch etapach ekshumację części grobów. Szczątki 1502 osób zostały przeniesione na zbiorowy cmentarz żołnierzy niemieckich w Siemianowicach Śląskich.

Ekshumacje nie objęły terenów zajętych przez istniejąca infrastrukturę, np. budynek recepcji, restaurację, toalety i prysznice. Z prostego rachunku wynika, że skoro na cmentarzu było pochowanych ok. 3600 żołnierzy, a - zgodnie z tym, co udokumentowano - wydobyto szczątki 1502 osób, to pozostali nadal tam leżą. Oczywiście przy założeniu, że ekshumacji nie przeprowadzono w czasach PRL.

Wstrząsające zdjęcia

Z pytaniem, czy planowane są dalsze prace na pod Dębowcem zwróciliśmy się do ambasady Niemiec w Warszawie. Skierowano nas do fundacji „Pamięć”, która zajmuje się opieką nad grobami żołnierzy niemieckich. Prezes Izabela Gruszka powiedziała: - Problem jest nadal aktualny. Dochodziły do nas informacje, że przeznaczenie terenu, na którym funkcjonuje kemping, ma się zmienić. Wystąpiliśmy do Urzędu Miasta z zapytaniem, czy to prawda i czy można taki moment wykorzystać na przeszukanie pozostałych części działki. Odpowiedź była odmowna. Kontaktowaliśmy się też z dzierżawcą. Niestety, pan ten uzależnia rozpoczęcie jakichkolwiek rozmów od wypłaty bardzo wysokiego zadośćuczynienia za straty poniesione przy poprzednich ekshumacjach.

Dzierżawcą jest Wiesław Mydlarz. W bezpośredniej rozmowie tłumaczy, że zamojska firma, która w latach 90. na zlecenie fundacji prowadziła prace, robiła to w sposób „barbarzyński i niegodny”. - Wyczyniali tu straszne rzeczy ze zwłokami. Zostawili po sobie zdewastowany teren, przez trzy lata nie mogłem przyjmować gości - mówi. Na poparcie swoich słów pokazuje wstrząsające, nienadające się do publikacji zdjęcia. Potwierdza też, że oczekuje zadośćuczynienia, choć już na nie przestał liczyć. Pytany o warunki dzierżawy, zasłania się tajemnicą handlową.

Władzom Bielska-Białej zadaliśmy następujące pytania: - Czy miasto jest właścicielem terenu, na którym znajdował się cmentarz? Jeśli tak, to na jakich warunkach działka została wydzierżawiona, czy umowa jest bezterminowa oraz czy obecnie możliwe jest tam prowadzenie prac rozpoznawczo-archeologicznych i - ewentualnie - ekshumacyjnych? Czy władze podpisując umowę dzierżawy, zdawały sobie sprawę z tego, że tam nadal znajdują się (lub mogą się znajdować) groby? Rzecznik prasowy bielskiego magistratu Tomasz Ficoń przysłał nam krótką odpowiedź: - Uprzejmie informuję, że teren (…) jest własnością spółki ZIAD i to spółka przed laty wydzierżawiła go na potrzeby kempingu.

Samotny znicz

Wysłaliśmy te same pytania do ZIAD-u, w którym 100 proc. udziałów ma gmina Bielsko-Biała. Prezes zarządu Janusz Kisiel potwierdził, że spółka stała się właścicielem działki 17 lat temu. Była ona objęta dzierżawą i jest tak do dziś. Umowa wygasa pod koniec roku, ale prowadzone są rozmowy w celu jej przedłużenia. - Informujemy, że na terenie obejmującym były cmentarz spółka nie planuje prowadzenia żadnych prac inwestycyjnych - oświadczył Janusz Kisiel.


Po cmentarzu pozostały tylko fragmenty kamiennego muru i wysadzony przez Rosjan obelisk, który leży poza terenem kempingu. W minioną środę płonął na nim jeden samotny znicz. I, choć ich nie widać, zostały też groby. Trzeba coś z nimi zrobić, bo tak się po prostu nie godzi.

Marek Żuliński

Foto: Uwe Zucchi, Volksbund Deutsche Kriegsgräberfürsorge