Słowo „ormowiec” budzi złe skojarzenia i we współczesnej polszczyźnie funkcjonuje jako wyraz obelżywy. Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej była potężną formacją paramilitarną, która w apogeum istnienia Polski Ludowej liczyła blisko 400 tys. członków. W Bielsku rozpoczęła działalność 18 marca 1946. Tutejsza organizacja była jedną z pierwszych w regionie. Komendantem powiatowym został niejaki Adler.

Zadaniem ORMO było wspieranie milicji nie tylko w zwalczaniu przestępczości i zapewnieniu porządku, ale również walka ze zbrojnym podziemiem oraz opozycją polityczną. - Ileż szlachetnej nienawiści do imperializmu, do dawnego kapitalistycznego ustroju i systemu wyzysku człowieka przez człowieka, ileż cennych i pięknych marzeń i tęsknot przepaja serca naszej armii ormowców - pisał Stanisław Radkiewicz, stalinowski minister bezpieczeństwa publicznego.

Utrwalacze władzy ludowej

W Bielsku komendantem powiatowym został niejaki Adler. Pierwszy poważny egzamin nastąpił w czerwcu 1946 podczas referendum. Ormowcy mieli pełnić funkcje ochronne, ale w praktyce zajmowali się utrudnianiem życia mężom zaufania, a także dorzucaniem do urn czystych kart, które - zgodnie z obowiązującą ordynacją - były traktowane jako promowane przez komunistów głosowanie „trzy razy tak” (opozycyjne Polskie Stronnictwo Ludowe apelowało, aby na pytanie o likwidację Senatu odpowiadać negatywnie).

W październiku 1946 do bielskiego ORMO należało już 340 osób. Brały one aktywny udział w zbrojnym zwalczaniu podziemia. „Trybuna Robotnicza” tak opisywała ich zasługi: - Mimo krótkiej działalności poszczycić się mogą pięknymi wynikami. Choćby wspomnieć tylko o Zabrzegu lub Jaworzu, gdzie ramię w ramię z Milicją i Bezpieczeństwem walczyli przeciw bandytom.

Z usług formacji władza ludowa korzystała chętnie również w latach późniejszych. Podczas tzw. bitwy o handel w 1948 tysiące ormowców prześladowało prywatnych przedsiębiorców i tropiło sprzedawców handlujących towarami, na które państwo zagwarantowało sobie monopol. Urządzano obławy na spekulantów, szukano mięsa z nielegalnego uboju, walczono z kwitnącym bimbrownictwem. W 1953 było w Polsce 125 tys. ormowców.

Na tropie wagarowiczów i meliniarzy

ORMO rosło w siłę, ale borykało się też z problemami. Apelowano, aby wywrzeć nacisk na dyrektorów fabryk, żeby ci nie stawiali przeszkód w zwalnianiu ormowców na ćwiczenia lub akcje polityczne. Adler podczas konferencji kierowników bielskich przedsiębiorstw zagroził, że jeśli nie wyasygnują z zakładowych kas środków na umundurowanie i wyposażenie świetlicy dla ORMO, to on sięgnie do ich prywatnych kieszeni. Groźba poskutkowała, pieniądze się szybko znalazły.

Z czasem socjalizm się umocnił, a formacji powierzono nowe zadania: ormowcy tropili wagarowiczów i osoby uchylające się od pracy, likwidowali meliny handlujące alkoholem i pilnowali porządku podczas imprez masowych. W Bielsku-Białej zajmowali się m.in. ochroną kolarskiego Wyścigu Pokoju.

ORMO zapisało mroczną kartę w czasie wolnościowych zrywów Polaków. Organizacja była szczególnie aktywna w latach 1956, 1968, 1970, 1976 i podczas stanu wojennego. Ormowcy patrolowali ulice, zamalowywali napisy na murach, zbierali ulotki z chodników, przekazywali „informacje o zaistniałych zgromadzeniach”, denuncjowali opozycjonistów.

Chłopcy na ubeckie posyłki

Choć za swoją służbę ormowcy nie pobierali wynagrodzenia, mogli liczyć na wiele korzyści i przywilejów: szybszy przydział mieszkania, talon uprawniający do zakupu samochodu, skierowanie na wczasy i - w razie choroby - miejsce w resortowym szpitalu. Wyróżniający się aktywiści byli zatrudniani w milicji albo organach bezpieczeństwa.

Wśród społeczeństwa mieli opinię fatalną, na ich temat funkcjonowało wiele niewybrednych dowcipów, a samą nazwę organizacji rozwijano jako „Oni Również Mogą Okraść” lub „Oni Również Mogą Obić”. Nie szanowali ich również mocodawcy, którym służyli. - To byli chłopcy na ubeckie posyłki - powiedział w listopadzie 1989 poseł PZPR podczas sejmowego posiedzenia, na którym przedstawiono projekt ustawy o rozwiązaniu ORMO. Nikt nie głosował przeciw.

Marek Żuliński

Foto: IPN

Podczas pisania artykułu korzystałem m.in. z archiwalnych roczników „Trybuny Robotniczej”, „Ilustrowanego przewodnika po Polsce stalinowskiej” Dariusza Baliszewskiego i Andrzeja Krzysztofa Kunerta oraz pracy doktorskiej Sławomira Porębskiego „Walka o władzę na Śląsku Cieszyńskim w latach 1945-1947”.