Kilka miesięcy temu z frontonu KMP w Bielsku-Białej zniknęła tablica upamiętniająca funkcjonariuszy, którzy polegli w latach 1945-1974. Najpierw miano ją zdemontować w sposób uroczysty. - Akcja zainicjowana przez MSWiA ma na celu symboliczne i definitywne odcięcie się od reliktów komunizmu - pisano na stronach internetowych bielskiej policji. Ostatecznie tablicy pozbyto się po cichu. Ktoś uznał, że niezbyt fortunne byłoby huczne likwidowanie milicyjnych pamiątek w momencie, gdy policja obchodziła 98. rocznicę powstania. Przypomnijmy więc początki MO.

Policję Państwową powołano 24 lipca 1919. W Bielsku i Białej działała przez dwie dekady, do zajęcia obu miast przez Niemców we wrześniu 1939. Oficjalnie formacja odrodziła się w 1990, czyli w momencie likwidacji MO, która istniała przez 45 lat.

Komuniści, analfabeci i podziemie

Milicję na Podbeskidziu zaczęto organizować wiosną 1945, tuż po wkroczeniu wojsk radzieckich. - Jej tworzenie (…) należało do najpilniejszych zadań grup operacyjnych lub miejscowych działaczy związanych z Polską Partią Robotniczą - pisze Sławomir Porębski w pracy doktorskiej „Walka o władzę na Śląsku Cieszyńskim w latach 1945-1947”. W szeregach MO znaleźli się także członkowie wrogich nowemu ustrojowi grup partyzanckich. W Czechowicach komendantem był Henryk Flame, w Brennej do milicji wstąpili członkowie oddziału Pawła Heczki.

Sytuacja zmieniła się latem. Do MO masowo wcielano lojalnych, choć mało kompetentnych i moralnie zdeprawowanych funkcjonariuszy. W lipcu wójt gminy Stare Bielsko relacjonował: - Komendant i jego zastępca nie nadają się, pisma wychodzące z posterunku są pośmiewiskiem publicznym, wątpliwy rozwój umysłowy, twierdzili, że tylko ten jest prawdziwy demokrata, kto nie potrafi czytać ani pisać.

W październiku bielska komenda powiatowa raportowała: - W milicji działa reakcja, rabunki dokonywane są przez funkcjonariuszy. UB aresztowało personel posterunków w Wapienicy i Jasienicy. W raporcie podkreślono, że cała obsada tych jednostek należała do reakcyjnego podziemia.

Rosjanie robią, co chcą

W Bielsku, Białej i okolicach panowała dwuwładza. Rosjanie robili, co chcieli. - Milicjanci są bezsilni, a gdy reagują, żołnierze radzieccy mszczą się na nich. Na przykład 9 sierpnia komendant w Kamienicy interweniował po napadzie rabunkowym żołnierzy radzieckich. Oni powalili go na ziemię. Ten bronił się i postrzelił jednego żołnierza w pierś. Komendant musiał opuścić posterunek - pisał starosta bielski.

Komendant główny MO Franciszek Jóźwiak, w odezwie skierowanej do funkcjonariuszy w pierwszą rocznicę utworzenia tej formacji, tłumaczył: - Musimy jasno zdać sobie sprawę z tego, że w szeregach naszych tkwią jeszcze elementy obce, a nawet często wrogie demokracji: elementy złodziejskie, warcholskie, elementy specjalnie nasadzone przez reakcję.

Stan liczebny posterunków w lecie 1945 wynosił od kilku do kilkunastu milicjantów, braki kadrowe były wyraźnie odczuwalne, ogłoszono więc nowy nabór. Kandydaci musieli posiadać - poza dobrym stanem zdrowia - umiejętność czytania i pisania oraz przedstawić referencje wystawione przez partie polityczne.

Po linii czystej i demokratycznej

Jesienią 1945 w bielskiej komendzie służyło 38 funkcjonariuszy, tutejszy komisariat dysponował 55 etatami, a podlegający mu posterunek w Dziedzicach obsadzony był przez 20 ludzi. Zmieniono też obsadę komendy powiatowej. W jej skład wchodziło ośmiu oficerów i 196 szeregowych. Z 19 istniejących posterunków zlikwidowano placówki w Bystrej, Kamienicy, Komorowicach, Mazańcowicach i Aleksandrowicach.

Do MO przyjmowano już tylko osoby godne zaufania, a wśród funkcjonariuszy prowadzono akcję „uświadamiania po linii czystej i demokratycznej”. Dwa razy w tygodniu szkolenia ideologiczne prowadzili referenci delegowani przez PPR. W kwietniu 1946 w powiecie bielskim służyło 227 funkcjonariuszy: 64 należało do PPR, a 11 do PPS.

***

- Współczesna policja ma problem ze swoją tożsamością historyczną. Nie bardzo wiadomo, do czego się odwoływać. Ta przedwojenna krwawo tłumiła demonstracje, manifestacje robotnicze i strajki chłopskie. Potem w Generalnym Gubernatorstwie działała tzw. policja granatowa. Później mieliśmy MO, ORMO i ZOMO. Jestem bardzo ciekaw, do jakich tradycji nawiążą politycy w stulecie powstania formacji - mówi bielski funkcjonariusz, który zastrzega sobie anonimowość.

Marek Żuliński

Podczas pisania artykułu korzystałem ze wspomnianej w tekście pracy Sławomira Porębskiego oraz „Ilustrowanego przewodnika po Polsce stalinowskiej” Dariusza Baliszewskiego i Andrzeja Krzysztofa Kunerta, a także archiwalnych roczników „Trybuny Robotniczej”.