Dziś przed Sądem Okręgowym w Bielsku-Białej ruszył proces trzech mężczyzn oskarżonych o brutalne zabójstwo samotnie mieszkającego bielszczanina, do którego doszło w 2016 roku w Komorowicach. Na ławie oskarżonych zasiedli Radosław C. oraz dwaj bracia Paweł R. i Leszek R., którzy nie przyznają się do zabójstwa. Wszystkim grozi dożywocie.

Radosław C. powiedział dziś na sali sądowej, że przyznaje się do pobicia i rozboju, ale nie do zabójstwa. - Żaden z nas tego nie planował. Nawet przez myśl nam to nie przeszło - mówił. Sędzia Wojciech Paluch odczytał zeznania złożone w śledztwie, w których oskarżony wyjaśnił, w jaki sposób odciął ofierze ucho. - Uderzyłem go nogą w biodro. Powiedziałem, żeby nam dał pieniądze. Odpowiedział, że da jutro. Nie wiem, skąd wziął mi się nóż w ręce, taki srebrny do masła. Przyłożyłem mu do ucha i odciąłem. Przestraszyłem się - zeznawał.

Odpowiadając na pytania obrony podkreślił, że gdy wychodzili z domu Grzegorza D., mężczyzna wstawał z podłogi. - Zostawiliśmy mu telefon, żeby mógł zadzwonić na pogotowie. Miał opuchniętą i zasinioną twarz. Nie był w najgorszym stanie - wyjaśniał. O tym, że Grzegorz D. nie żyje, dowiedział się od policjantów, którzy go zatrzymali.

Paweł R. także nie przyznał się do zabójstwa. W zeznaniach odczytanych na sali stwierdził, że widział, jak Radosław C. kopnął ofiarę w głowę. - Radek cały czas na nim siedział. Nie przypuszczałem, że może mieć takie obrażenia - przekonywał. Oskarżony wyjaśnił, że ich działania były zaplanowane i to on wpadł na pomysł obrabowania Grzegorz D. Odpowiadając na pytania obrony wyjaśnił, że głównie z bratem ładowali kradzione przedmioty do samochodu. Pokrzywdzony był w tym czasie świadomy i reagował na pytania. - Miał krew koło głowy. Obrażenia nie wydawały się aż takie poważne - dodał.

Ostatni z oskarżonych, Leszek R., odpowiadając na pytania obrony, nie przyznał się do ani do pobicia, ani do zabójstwa. Był pijany i nic nie pamięta. - Po prostu tam pojechaliśmy. Nie przewidywaliśmy użycia przemocy - mówił.

Tekst i foto: asz