Wraz z włączeniem Bielska do II RP polski stał się głównym językiem wykładowym w szkołach. Uczniowie niemieckiego pochodzenia mieli więc bardzo ograniczone możliwości dalszej edukacji. Ówczesne władze miasta znalazły jednak kompromisowe wyjście. Dzięki temu uniknięto dalszych nieporozumień na tle narodowościowym i wszystkim uczniom, bez względu na ich pochodzenie, umożliwiono dalsze kształcenie - wynika z materiałów archiwalnych, do których dotarł nasz portal.

W marcu 1924 na biurko burmistrza Bielska Cuno Pongratza wpłynął wniosek w sprawie zorganizowania kursu wieczorowego języka polskiego dla niemieckich robotników. Dwujęzyczność mieszkańców Bielska w okresie II RP była nie lada wyzwaniem nie tylko dla stosunków międzysąsiedzkich, ale może przede wszystkim dla władz miasta. Stąd nierzadko obrady rady gminnej miały burzliwy przebieg. O uregulowanie spraw związanych z językiem wykładowym w grudniu 1923 roku do bielskich władz zwracał się nawet wojewoda śląski.

Kursy języka polskiego dla Niemców

Gustav Patrizi, jeden z niemieckich polityków na Śląsku, a przede wszystkim nauczyciel, w piśmie do bielskiej rady gminnej ubolewał, że jego wniosek dotyczący zorganizowania kursów języka polskiego dla dzieci niemieckiego pochodzenia nie został nawet wprowadzony pod obrady sekcji prawniczej. Tym samym nie miał możliwości przedstawienia swoich uwag ekspertom. Do problemu odniósł się dopiero na posiedzeniu plenarnym.

Patrizi miał wiele uwag. Zabierając głos, odniósł się do słów radnego Feuersteina, który utrzymywał jakoby gmina nie posiadała żadnego wpływu na szkolnictwo. - Burmistrz jest przewodniczącym miejskiej rady szkolnej, a to ona współdziała przy mianowaniu nauczycieli - odparł niemiecki polityk. Co więcej, to właśnie gmina jest zobowiązana do zaspokojenia potrzeb placówek dydaktycznych.

Powojenne zaciskanie pasa

Jednak wpływowy polityk niemiecki przekonywał, że bielska gmina przez dziesięć lat nie zrobiła wiele dla miejskiego szkolnictwa. Od 1914 roku fundusze na ten cel znacznie spadły. Przed I wojną światową każda szkoła posiadała na tyle duży budżet, że mogła utrzymać i wyposażać własną bibliotekę, a „obecnie stoimy w miejscu” - mówił Patrizi.

Istnienie szkół niemieckich i polskich wiązało się z nieustannymi spięciami na tle narodowościowym. Strony licytowały się ważnymi dla siebie argumentami. Każda  z nich uważała, że jest pokrzywdzona, choćby z powodu niskich dotacji na cele dydaktyczne.

Podkreślając pogarszającą się sytuację edukacyjną dzieci niemieckojęzycznych, Gustav Patrizi złożył kolejny wniosek, aby władze urządziły przejściowe klasy, w których dzieci niemieckojęzyczne będą uczyły się języka polskiego, co miało im umożliwić dalszą edukację w polskich klasach. Dodatkowo dla niemieckich robotników miały zostać wprowadzone bezpłatne kursy języka polskiego.

Likwidacja niemieckich klas

 - Z powodu zniesienia niemieckich klas przy tutejszej państwowej szkole przemysłowej zdolne dzieci robotników niemieckich nie mają możności dalszego kształcenia w wyższych pracach zawodowych - skarżył się polityk.

Przypomnijmy, że wraz z włączeniem Bielska do Rzeczypospolitej miasto zachowało autonomię, a język polski w szkołach niemieckich był nieobowiązkowy. Z czasem jednak klasy niemieckie w Bielskiej Szkole Przemysłowej zastępowano polskimi. Już w 1921 roku było ich najwięcej, a niemieckie ostatecznie zlikwidowano po strajkach uczniów polskojęzycznych w 1926 roku. W tym okresie dyrektorem Bielskiej Szkoły Przemysłowej został Polak Jerzy Stonawski.

Propozycja Patriziego zmierzająca do rozwiązania trudnej sytuacji, w jakiej znaleźli się niemieccy uczniowie była ugodowa. Burmistrz Pongratz zaakceptował ją i zorganizował specjalne klasy. Dzięki temu uniknął dalszych nieporozumień na tle narodowościowym i wszystkim uczniom, bez względu na ich pochodzenie, umożliwił dalsze kształcenie.

Alan Jakman

Na zdjęciu tyttułowym: Państwowa Szkoła Przemysłowa w 1913 roku, fot.Monika Ćwikowska-Broda i Wiesław Ćwikowski, Bielsko-Biała i okolice. Historia pocztówką pisana