W moim kuble na odpady biologiczne narodziło się życie. Żaden to cud przy takich upałach. Cudem jest to, że wokół nie biegają jeszcze szczury, a ja - zdesperowany - nie zawiozłem kubła do ratusza i nie wysypałem jego zawartości na głowę tego, który uznał, że w lecie można wywozić nieczystości raz na dwa tygodnie.

Może wpełzło by mu wówczas do głowy nieco wyobraźni. Nie mam tu na myśli konkretnej osoby, bo, przyznaję, nie wiem kto to wymyślił. Pewnie ktoś, kto uznał, że zima przeciągnie się przynajmniej do października. Niestety (a raczej na szczęście) tak nie jest, a jedyne co się przeciąga, to uleczenie tej chorej sytuacji.

Przy okazji warto zauważyć, że skoro firma, która zajmuje się odbiorem śmieci nie radzi sobie z obowiązkami, to my - mieszkańcy - powinniśmy za tę pracę mniej płacić. W końcu umowy obowiązują dwie strony. Ale na to nikt w ratuszu raczej nie wpadnie. Za to na genialny pomysł tłumaczenia śmieciowego bałaganu wpadł rzecznik naszych władz, tłumacząc ostatnio na łamach portalu, że wszystkiemu winna jest… ustawa.

Bo kiedy w Bielsku-Białej zdołano już sobie poukładać sprawy związane z segregacją śmieci (m.in. kierowcy śmieciarek znali na pamięć swoje rejony), nagle przyszedł minister Szyszko i pach! Zgodził się na nowe zasady, czym doprowadził bielski system odbioru odpadów do chaosu, m.in. do tego, że kierowcy śmieciarek nie wiedzą, dokąd mają jeździć. No cóż, mnie się wydaje, że powinni po prostu jeździć tam, gdzie przed 1 lipca. Ale faktem jest, że przy takich upałach jak ostatnio, logika może zawodzić.

Tymczasem jednak życie w moim kuble nabiera rozpędu. Po okresie pełzania nastąpił czas bzyczenia i fruwania. Jeszcze parę dni i całkiem możliwe, że kubeł po prostu odleci. Jeśli tak, to mam nadzieję, że w odpowiednim kierunku.

Max B.