W niedzielę czeka nas, bielszczan, dylemat. Na kogo oddać głos w wyborach samorządowych? Komu zaufać i powierzyć mandat prezydenta Bielska-Białej oraz w Radzie Miejskiej Bielska-Białej? Kto powinien zastąpić Jacka Krywulta? Czy chcemy zmian, kontynuacji czy może niepewności w lokalnej polityce? Od zbiorowej mądrości zależy, jak przez pięć najbliższych lat rozwijać się będzie nasze miasto i jaki będzie komfort naszego życia. Dlatego każdy głos jest ważny.

Przez ostatnie szesnaście lat Jacek Krywult zdążył nas do siebie przyzwyczaić. Jednych irytował, inni klaskali mu przy byle okazji. Tak czy inaczej, obecny jeszcze prezydent odcisnął swoje piętno na Bielsku-Białej oraz na stałe wpisał się w krajobraz i historię tego miejsca. Z całą pewnością nikt już nie pobije rekordu pełnienia funkcji Prezydenta Miasta przez cztery kadencje z rzędu, bo nie będzie miał takich możliwości prawnych.

Zmierzch ery Jacka Krywulta?

Ale jak wiadomo, Jacek Krywult z Ratuszem nie chce się rozstać, gdyż ubiega się o mandat radnego, a kto wie czy nie zechce następnie zostać szefem Rady Miejskiej. Jakoś trudno sobie wyobrazić, aby nagle wyzbył się chęci wpływania na losy miasta. Nie do końca więc zasadne jest przekonanie, że zbliża się zmierzch ery Jacka Krywulta w Bielsku-Białej.

Tak czy owak prezydencki gabinet zajmie ktoś inny. Jarosław Klimaszewski, Janusz Okrzesik, Przemysław Drabek albo Monika Socha względnie Ryszard Wrona? Na to pytanie, rzecz jasna, będziemy mogli odpowiedzieć dopiero po przeliczeniu wszystkich głosów, niewykluczone dopiero po drugiej turze wyborów. Każda z wymienionych osób, pretendując do stanowiska Prezydenta Miasta, ma swoich zwolenników i zagorzałych przeciwników. Każda, jak my wszyscy, nie jest pozbawiona wad.

Partia czy niezależność?

Jarosław Klimaszewski nie ukrywa, że ma poparcie Jacka Krywulta, ba, ustępujący prezydent miał go nawet namówić do startu w wyborach. Trudno się w tej sytuacji spodziewać jakiejś kadrowej rewolucji w urzędzie. W toku kampanii wyborczej kandydat KO zapowiedział jednak nowy styl w zarządzeniu miastem. Ratusz ma być przyjazny dla ludzi, a dialog z mieszkańcami ułatwić ma specjalny portal „Zapytaj swojego prezydenta”.

Jarosław Klimaszewski ma samorządowe doświadczenie, jest przyjazny, uprzejmy i miły. Wie, jak zarządzać ludzkim zespołem, lecz dla wielu bielszczan zawiedzionych i znudzonych polityką Jacka Krywulta jest kandydatem nie do przyjęcia.

W przypadku Przemysława Drabka zdecydować może przynależność partyjna. Kandydat PiS oczywiście ma kompetencje, własną wizję rozwoju miasta, wie, czego chce. Przez dwanaście lat, gdy był radnym, nie bał się zadawać trudnych pytań, niemniej najpierw jest członkiem PiS, co obliguje do określonej postawy i podejmowania decyzji zgodnej z polityką swojej partii. A to dla jej przeciwników jest nie do zaakceptowania.

Znani i mniej znani

Monika Socha z kolei zbyt mało kojarzy się z Bielskiem-Białą i wątpliwe jest, że jej akcje typu darmowe obiady dla najuboższych mogą sprawić, że będzie mogła liczyć na wystarczającą liczbę głosów, by dotrzeć chociażby do drugiej tury, jeśli taka będzie. Jednak… kto wie? W podobnej sytuacji jest kandydat lewicy Ryszard Wrona. Zorganizowana przez portal debata prezydencka w hotelu Vienna pokazała, że to naprawdę sympatyczny człowiek, ale dla większości bielszczan jest po prostu postacią nieznaną. Jerzy Jachnik, bielski lider Kukiz'15 znany jest z bezkompromisowości w walce z nieformalnymi układami głównie w wymiarze sprawiedliwości. Przekładając tę cechę charakteru i zapatrywania na lokalne struktury władzy, Jachnik mógłby zrobić sporo w Bielsku-Białej.

Janusz Okrzesik to były parlamentarzysta, radny, człowiek wyrazisty i z ambicjami. Gdyby został prezydentem, z pewnością przewietrzyłby lokalne struktury władzy. Okrzesika można lubić lub nie, ale nie można mu odmówić ciekawej wizji własnej polityki samorządowej. To człowiek doceniający nowoczesne technologie, które z powodzeniem mogłyby zaistnieć w Bielsku-Białej. Poza wszystkim, niezależny kandydat na prezydenta Bielska-Białej to humanista, a po szesnastu latach rządów technokratów miastu przydałby się jakiś oddech w tym względzie.

Kuba Jarosz