W najbliższy poniedziałek okaże się, czy pracownicy Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej zaostrzą formę protestu. Na razie każdego dnia przerywają pracę na kwadrans i wychodzą przed budynek sądu. Protestujący domagają się podwyżki płac.

Podobnie jak w większości sądów w Polsce, tak i w Bielsku-Białej pracownicy tej instytucji domagają się wyższych płac. - Pora na to najwyższa, bo obecne zarobki nijak się mają do fachowości i wykształcenia ludzi, którzy pracują w sądownictwie - mówi sędzia Jarosław Sablik z Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej. - Jak tak dalej pójdzie, w sądach nie będzie miał kto pracować, bo ludzie odchodzą tam, gdzie mogą więcej zarobić.

Sędzia Sablik podkreśla, że kiedyś na jedno miejsce wolne w Sądzie Okręgowym było kilkadziesiąt podań o zatrudnienie. Tymczasem dzisiaj nie ma chętnych do pracy w charakterze protokolanta czy referenta.

- Wcześniej nałożony był wymóg posiadania wyższego wykształcenia, teraz już nie, a i tak są problemy z obsadzeniem stanowisk - tłumaczy sędzia. - Bez tych ludzi nie da się przygotować rozpraw, prowadzić ich, nie mówiąc już o codziennej obsłudze administracyjnej.

Na razie protestujący pracownicy sądu, wspierani przez większość sędziów, każdego dnia w południe przerywają pracę na 15 minut i wychodzą przed budynek sądu. - W poniedziałek najprawdopodobniej zapadną decyzję o możliwym zaostrzeniu akcji - wyjaśnia nasz rozmówca. - W jakiej formie, tego jeszcze nie wiadomo. W każdym razie nie wróży to nic dobrego, bo z ministerstwa też nie dochodzą sygnały, aby coś mogło ulec zmianie.

KJ