Część z nich jest już pełnoletnia, a zaczęli pomagać, gdy mieli po trzynaście lat. Inni są starsi, ale wszystkich łączy jedno - miłość do zwierząt. Okazują ją nie tylko w soboty. Społecznicy działający w Miejskim Schronisku dla Zwierząt „Reksio” w Bielsku-Białej bezinteresownie poświęcają swój wolny czas dla podopiecznych placówki. Wspomóc ich chce Stowarzyszenie „Lipnik”, które rusza z nowym projektem "Wolontariusze mile widziani".

Inicjatywę pozytywnie ocenia Jarosław Klimaszewski, prezydent Bielska-Białej, który jeszcze jako przewodniczący Rady Miejskiej zaangażował się w mediacje między społecznikami a dyrekcją schroniska, gdy doszło między nimi do poważnego konfliktu (pisaliśmy o tym TUTAJ). Chodzi o to, aby podobnych sytuacji uniknąć w przyszłości.

Nie są złem koniecznym

- To praca takich osób buduje społeczeństwo obywatelskie, bez którego demokracja nie działa jak trzeba. Chcemy, aby nareszcie wolontariusze oddający swój czas i miłość samotnym psom i kotom czuli, że są u siebie, a nie, że są złem koniecznym. Chcemy, aby mieli wsparcie kierownictwa schroniska, bo wsparcie nowych władz miasta już mają - wyjaśnia Paweł Pajor ze Stowarzyszenia „Lipnik”.

Budowanie dobrych relacji między społecznikami i kierownictwem placówki trwa. Jak czytamy na stronie KOTełkowej Drużyny, kierownik schroniska Zdzisław Szwabowicz bierze udział w spotkaniach organizowanych przez społeczników. Obecni na nich są także przedstawiciele Ratusza. Na styczniowym spotkaniu poinformowano o planie zakupu specjalnych drzwiczek wahadłowych, które wybrano przy pomocy wolontariuszy.

Podjęto również rozmowy na temat dostępu społeczników do zwierząt chorych i po zabiegach. - Wolontariusze nie mają dostępu, nawet jeśli najlepszą formą rehabilitacji byłby spacer. Będzie więc opracowana specjalna procedura w tym obszarze - czytamy na stronie KOTełkowej Drużyny. Społecznicy piszą, że zwierzęta leczone przebywają w zdecydowanie nieprzystosowanym do tego miejscu, tzw. akwarium. To mała przestrzeń z malutkimi pomieszczeniami, betonem na zewnątrz, ogromnym podwyższeniem niemożliwym do pokonania dla chorych psów i zadaszeniem zrobionym przez wolontariusza.

Plan trzeba w końcu wdrożyć

Zgodnie z projektem „Wolontariusze mile widziani”, społecznicy będą mieli zabezpieczone miejsce, gdzie przebiorą się, umyją i zdezynfekują. - Własne pomieszczenie z szafkami, gdzie mogliby się przebrać i odpocząć, porozmawiać ze sobą, napić gorącej kawy lub herbaty, a w zimie czasem zjeść ciepły posiłek. To prosty plan, który jednak wymaga dużo pracy i zaangażowania wielu osób, ale trzeba go w końcu wdrożyć, by nie tracić autentycznego i tak cennego dla naszego miasta zaangażowania aktywnych obywateli - tłumaczy Paweł Pajor.

Projekt będzie przez najbliższe lata priorytetem Stowarzyszenia „Lipnik”. - Wspólnie chcemy zadbać i doprowadzić do tego, aby energia i aktywność oraz specjalistyczna i często unikalna wiedza wolontariuszy opiekujących się bezdomnymi i pokrzywdzonymi zwierzakami była nareszcie należycie wykorzystana - dodaje przedstawiciel stowarzyszenia. Wolontariusze powinni w schronisku czuć, że są u siebie.

Zdaniem prezydenta Jarosława Klimaszewskiego, wszelkie inicjatywy polegające na współpracy mieszkańców w ramach stowarzyszeń w szczytnym celu są godne wsparcia. - Im więcej osób angażuje się w jakieś przedsięwzięcie, tym lepszy efekt. Wiadomo, wspólnie możemy więcej - podkreśla prezydent Bielska-Białej

Liczy się każda para rąk

Katarzyna Kwiatkowska z KOTełkowej Drużyny uważa, że projekt Stowarzyszenia „Lipnik” jest krokiem w dobrym kierunku, choć, jak podkreśla, wolontariusze o swoich potrzebach myślą na końcu. - Najważniejsze są dla nas zwierzęta - dodaje. Liczy, że wraz z inicjatywą kolejne osoby zaangażują się w wolontariat. - Każda para rąk do pomocy jest mile widziana - przekonuje.

- Nie jesteśmy bandą oszołomów. Bardzo krzywdzą nas opinie ludzi, którzy krytykują wolontariuszy za to, że poświęcają swój czas zwierzętom - twierdzi Kwiatkowska.

Tylko w ub. roku na pomoc zwierzętom KOTełkowa Drużyna wydała ponad 120 tys. zł. Były to pieniądze od sponsorów i dziesiątków ludzi dobrej woli, którzy odpowiadają na apele o pomoc. Wolontariusze prowadzą tymczasowe domy dla porzuconych zwierząt, z własnych funduszy oraz uzyskanych od darczyńców opłacają rachunki za ich leczenie.

Nasza rozmówczyni przyznaje, że już wcześniej pojawił się projekt zorganizowania dla wolontariuszy odpowiedniego miejsca w schronisku, gdzie mogliby przygotowywać się do wyprowadzania psów. Był to pomysł Stowarzyszenia dla Bezdomnych Zwierząt Reksio, które działa przy bielskiej placówce. - W tym celu chcieli kupić kontener za około 40 tys. zł. Odpowiedzieliśmy, że to bardzo cenna inicjatywa, ale prosimy o przekazanie tych pieniędzy na rzecz zwierząt w schronisku. Na razie odpowiedzi nie otrzymaliśmy - wyjaśnia.

Anna Szafrańska