Dla 21-latki miał to być kolejny miły dzień w życiu. Mieszkanka Wodzisławia Śląskiego wybrała się ze znajomymi do Zwardonia na tor kartingowy Kartingmania. Nikt nie ostrzegł młodej kobiety, że wszystkie elementy garderoby musi mieć odpowiednio zabezpieczone. Niestety, wskutek wypadku jest sparaliżowana. To cud, że w ogóle przeżyła. Wkrótce przed żywieckim sądem rozpocznie się proces w tej sprawie.

Do wypadku doszło 12 listopada 2017 roku. Jak wynika z akt śledztwa, poszkodowana, wsiadając do gokarta miała na sobie szal. Kacper T., który odpowiadała za bezpieczeństwo osób korzystających z toru dopuścił kobietę do jazdy bez należycie zabezpieczonych elementów garderoby. Prokuratura Rejonowa w Żywcu uznała, że skutkowało to wciągnięciem szala do mechanizmu napędowego pojazdu.

Szalik zacisnął się wokół szyi

- Kacper T. umyślnie naraził ją na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieumyślnie doprowadził do trwałego kalectwa i ciężkiej choroby realnie zagrażającej życiu - czytamy w akcie oskarżenia, który w tych dniach wpłynął do Sądu Rejonowego w Żywcu. Szalik zacisnął się jej wokół szyi i kobieta straciła przytomność.

Mieszkanka Wodzisławia Śląskiego jest sparaliżowana. To cud, że w ogóle przeżyła. Z miejsca wypadku do szpitala w Sosnowcu została przetransportowana śmigłowcem. Nie wiadomo, czy do końca życia nie będzie już kaleką. W dniu kiedy doszło do wypadku, z toru korzystało osiem osób.

Po wypadku, na torze w Zwardoniu przeprowadzono liczne ekspertyzy. Biegli wykazali szereg zaniedbań. Prokuratura Rejonowa w Żywcu zarzuciła Aleksandrze H., właścicielce firmy w Zwardoniu, że „prowadząc działalność gospodarczą pod firmą Kartingmania, działając umyślnie i z zamiarem ewentualnym naraziła ośmioro ustalonych osób na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”.

Tor w Zwardoniu został zamknięty

Zdaniem prokuratury, oskarżona dopuściła do użytkowania pojazdy wyeksploatowane i niesprawne technicznie. To właśnie wynik badania technicznego gokarta, którym jechała młoda kobieta, nasunął śledczym myśl, by sprawdzić inne pojazdy. Okazało się, że one także nie były bezpieczne dla użytkowników. Szereg nieprawidłowości wykryto również na samym torze. Na dodatek osoby, które go obsługiwały, nie ukończyły odpowiednich szkoleń.

Zarzuty postawiono też Marcinowi T., który na mocy umowy z firmą Kartingmania odpowiadał za właściwy stan techniczny użytkowanych tam gokartów. - Jako osoba odpowiedzialna za zapewnienie bezpieczeństwa ich użytkowników dopuścił do użytkowania pojazdy wyeksploatowane i niesprawne techniczne, czym naraził ośmioro ustalonych osób na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - czytamy w akcie oskarżenia.

Poszkodowana, wsiadając do gokarta, miała zaufanie do pracowników toru. Rozsądnie myślący człowiek nie dopuszcza myśli, że w miejscu, gdzie chodzi o ludzkie życie, może dojść do złamania procedur, których celem jest zapewnienie bezpieczeństwa osób korzystających z toru. Policjanci z Komendy Powiatowej w Żywcu potwierdzili, że tor w Zwardoniu został zamknięty. Trzem oskarżonym grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Proces w tej sprawie rozpocznie się wkrótce przed żywieckim sądem.

xxx

W Bielsku-Białej również działa podobna atrakcja turystyczna. Portal zapytał jej właścicieli o to, jak dbają o bezpieczeństwo uczestników zabawy. W odpowiedzi przesłano nam maila z informacją, że firma odniesie się do naszych pytań dopiero w przyszłym tygodniu. Podinspektor Elwira Jurasz, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej podkreśliła jednak, że do tej pory funkcjonariusze nie odnotowali żadnych skarg na działalność bielskiego toru.

Anna Szafrańska