Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Bielsku-Białej kolejny raz złożył w bielskiej prokuraturze wniosek o ściganie właściciela terenu, na którym stoją ruiny byłego szpitala Stalownik. Wątpliwe jednak, aby w kwestii zabezpieczenia obiektu cokolwiek się zmieniło, bo swoista gra na paragrafy w tym względzie trwa już ładnych kilka lat.

Wniosek dotyczy niewłaściwego zabezpieczenia terenu, na którym znajduje się główna konstrukcja Stalownika. Rzeczywistość jest bowiem taka, że osoby postronne mogą bez trudu dostać się do budynku byłego szpitala-sanatorium, a to może okazać się niebezpieczne (o rozbiórce przewiązki łączącej część administracyjną ze szpitalnym wieżowcem pisaliśmy prawie rok temu w artykule Zburzą kolejną część Stalownika. Co planuje tajemniczy właściciel?).

Wejście na teren prywatny

- Warto jednak uświadomić sobie, że kwestia odpowiedniego zabezpieczenia tego terenu przez właściciela to jedno, a inną sprawą jest wchodzenie osób postronnych na teren prywatny - zauważa Maria Przybyła, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. - Takie zachowanie jest po prostu łamaniem prawa.

Sprawa Stalownika, o którym na początku lat 90. ub. wieku pisały lokalne gazety w Bielsku-Białej, ciesząc się z obecności nowoczesnego szpitala i możliwości zatrudnienia w nim dodatkowych anestezjologów pokazuje, że prawo nie zawsze nadąża za rzeczywistością. Nie można przecież powiedzieć, że teren Stalownika jest swobodnie dostępny dla każdego. Bo nie jest. Problem w tym, że jest zabezpieczony nieskutecznie. Tablica z informacją zakazu wstępu nie odstrasza. Podobnie jak i inne przeszkody, a ciekawska natura zawsze dopnie swego.

Aby nie doszło do nieszczęścia

Nadzór budowlany chce zmusić właściciela albo do wyburzenia obiektu, albo takiego zabezpieczenia, aby nikt nie mógł tam wejść. Podobnie zachowuje się policja - dzielnicowi monitorują teren w obawie, by nie doszło do nieszczęścia. Tymczasem więc lepiej podarować sobie spacery w okolice Stalownika, tym bardziej wdzierać się na prywatny teren.

Od 2005 roku czternastokondygnacyjny budynek byłego szpitala-sanatorium wraz z gruntem o łącznej powierzchni ponad 8,5 ha ma prywatnego właściciela. Nieruchomość wybudowaną w latach 60. kupił wtedy od Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach znany nowotarski biznesmen Tomasz Żarnecki, który zapłacił za nią ponad 2 mln zł (cena wywoławcza wynosiła niewiele ponad 840 tys. zł).

KJ

Foto: kadr z filmu z eksploracji ruin Stalownika wykonanego przez popularnego youtubera