Nazywa się je „Rondem Solidarności”, choć rondem wcale nie jest. Kto ponosi winę za dziesiątki kolizji, do których dochodzi na tym ważnym bielskim skrzyżowaniu? Według Miejskiego Zarządu Dróg w Bielsku-Białej, tylko kierowcy.

Od sygnalizatorów i znaków jest tam tak gęsto, jak od drzew w młodniku. A trzeba się jeszcze orientować w gąszczu pasów ruchu i znaków poziomych. Podłączono tu wjazd do wielkiego centrum handlowego, choć ruch i tak jest największy w mieście. Tymczasem MZD w Bielsku-Białej ogłasza, że główną przyczyną zaistniałych zdarzeń jest niedostosowanie się kierujących do sygnałów nadawanych przez sygnalizację świetlną.

Czy rzeczywiście wszystkiemu winni są kierowcy? Odpowiedź w najnowszym wydaniu tygodnika „Kronika Beskidzka”, które jest już dostępne w sprzedaży.

bb

Foto: MZD B-B