Teatr Lalek Banialuka w Bielsku-Białej w niezwykłej formie zainscenizował jedną z najbardziej tajemniczych i najdziwniejszych bajek Hansa Christiana Andersena - "Księżniczkę na ziarnku grochu”. Twórcy przedstawienia zdecydowali się powtarzać niektóre fragmenty wiele razy i nie dopowiadać ich do końca, co niestety dla najmłodszych odbiorców może być nudne i niezrozumiałe. Niezwykle oryginalna jest natomiast warstwa plastyczna spektaklu.

,,Księżniczka na ziarnku grochu” to baśń o zmokłej przybłędzie, która puka do Bramy Miasta i oznajmia, że jest prawdziwą księżniczką. Opowieść Andersena wlewa w serce czytelnika wiele wątpliwości. Dlaczego Stary Król, słysząc pukanie do Bramy Miasta, osobiście idzie ją otworzyć? Dlaczego wybredny Książę, który bardzo chciał się ożenić z księżniczką, tak długo i daremnie poszukuje tej Prawdziwej ? Czym się różni Prawdziwa Księżniczka od innych księżniczek, które okazują się nie dość Prawdziwe? Czy tylko wrażliwością delikatnej skóry? A ziarnko grochu będące w istocie ziarnkiem prawdy - czym jest? Skrupułem sumienia czy jeszcze czymś innym, dolegającym duszy i wrażliwemu ciału? Magia przedstawienia „Księżniczka na ziarnku grochu” polega więc na tym, jak bardzo wiele rzeczy jest w nim niedopowiedzianych.

Reżyser otworzył pudełka

- Andersen mówił o swoich baśniach, że to są pudełka, do których dorośli tylko mogą wejść do środka, natomiast dla dzieci są otoczką - opakowaniem, wstążeczką. Myślę, że Bogusław Kierc zaburzył ten system. On otworzył pudełka i coś się z tego wydobywa, coś się dzieje, coś się miesza i powoduje, że każdy widz, który przyjdzie, zobaczy swoją historię. To jest zaproszenie do przeżycia indywidualnego, acz grupowego zarazem. Do przeżycia, do przemyślenia tej historii, do utożsamienia się z pewnymi elementami - tłumaczy Jacek Popławski, dyrektor naczelny i artystyczny Banialuki.

Inscenizacja i reżyseria spektaklu przygotowana przez urodzonego w Bielsku-Białej Bogusława Kierca w umiejętny sposób bazuje na subtelności i tajemniczości baśni Andersena. Na scenie pojawiają się różne lalki i kukły, niektóre niedokończone, inne niezbyt ładne. Na przekór tematyce spektaklu motywem przewodnim są buty i lalki z nich utworzone. Na szczęście, finał opowieści powraca do grochu, wprowadzając zabawną piosenkę o roślinach strączkowych, która opisuje koszmarny sen księżniczki. Nie brakuje także zabaw językowych, jak „rzucić grochem o ścianę”.

- Reżyser podjął się trudu zrealizowania spektaklu opartego na 21 zdaniach. Jest to eksperyment, w którym siedmiu aktorów działa zespołowo przez całą sztukę. Jedyna moja sugestia dla reżysera to było, żeby był to spektakl dla widzów od czterech lat - dodaje dyrektor Popławski.

Może być nudne i niezrozumiałe

Twórcy starają się wydobyć jak najwięcej z tych 21 zdań baśni. Zdecydowali się powtarzać niektóre fragmenty wiele razy i nie dopowiadać ich do końca, co niestety dla najmłodszych odbiorców może być nudne i niezrozumiałe. Niezwykle oryginalna jest natomiast warstwa plastyczna spektaklu. Lalki ożywiane przez aktorów mają różną kolorystykę i wygląd. Z każdą sceną zdają się odradzać jako delikatniejsze i doskonalsze, by wreszcie przybrać idealną, kulistą formę.

- Chcę powiedzieć dzieciom, że są kochane, ponieważ teatr lalek jest taką sztuką ,w której lalka nie zaistnieje sama z siebie. Należy ożywić ją miłością - mówi reżyser Bogusław Kierc.

Całość uzupełnia schodkowa scenografia Beaty Tomczyk, która zmienia się na oczach widza. Delikatna muzyka Jacka Wierzchowskiego połączona z doskonałą grą aktorską i ciekawą formą lalkarską czyni to przedstawienie oryginalnym widowiskiem. Ze względu na symboliczną i niejednoznaczną wymowę jest ono jednak moim zdaniem przeznaczone dla widzów w wieku szkolnym.

Agnieszka Pollak-Olszowska

Foto: Agnieszka Morcinek-Kliś/Teatr Lalek Banialuka