Mniej kupujących i sprzedających na targowisku przy ul. Broniewskiego w Bielsku-Białej to widoczny efekt komunikatów władz i służb sanitarnych dotyczących pandemii koronawirusa. Ale przy niektórych straganach ustawiały się dziś rano kilkunastoosobowe kolejki.

- Bardzo mało straganów, mało kupujących. W czwartek byłem na targowisku, chciałem kupić ziemniaki, ale ich nie było. Dziś się udało. Kupować gdzieś trzeba. Targowiska funkcjonują od setek lat i nigdy się do tej pory nie zdarzyło, żeby targ był źródłem jakichkolwiek chorób - powiedział nam pan Kazimierz. - Jaka różnica w sprzedaży na targowisku i w sklepie? - zastanawiał się nasz rozmówca.

- Myślę, że prawdopodobieństwo zarażenia koronawirusem na targowisku jest o wiele mniejsze dlatego, że jesteśmy na świeżym powietrzu i ludzie są oddaleni od siebie. W sklepach jest mniej powierzchni, jesteśmy bliżej siebie. Trzeba coś kupić do domu. Nie wszyscy mieli dotychczas okazję ze względu na różne zajęcia służbowe - przekonywał pan Jerzy

- Chyba nic się nie zmieniło na targowisku, ale widać lekką panikę, ludzie wykupują jedzenie. Od jutra targi mają być zamknięte przez dwa tygodnie - stwierdziła pani Dorota. - Uważam, że bardzo dobrze zareagował nasz rząd i zamyka wszystko, żeby było bezpieczniej. Mam przyjaciela w Norwegii, tam zwlekali z decyzjami i osób zarażonych jest dużo więcej.

W kolejce przy straganie z wędlinami doszło do awantury. Starsza kobieta utyskiwała, że inni klienci stoją za blisko. - Jak ktoś będzie się miał zarazić, to się zarazi - skwitowała klientka stojąca w kolejce.

Tekst i foto: Mirosław Jamro