Rozgadany tłum zastąpiły karne kolejki zachowujące konieczny dystans, zamiast miski z jedzeniem jest wyparzony słoik z zupą. Szeroki uśmiech przesłania maseczka, a w miejsce uścisku dłoni na powitanie wydawany jest płyn dezynfekujący. Nawet zamiast opatrzenia drobnej rany, potrzebujący otrzymują opatrunek i instrukcję, jak go stosować. Tak zmieniły się realia pomocy bezdomnym. Mimo utrudnień, społecznicy robią swoje i robią to dobrze.

Epidemia to krytyczny czas będący sprawdzianem nie tylko dla państwa i jego władz, ale także społeczeństwa rozumianego jako wspólnota. Bombardujące nas codziennie złe wiadomości na ogół przesłaniają nam informacje o bezinteresownej pomocy i społecznej solidarności.

Wegańskie posiłki dla bezdomnych

Kilka dni temu w artykule Prowokują strach i agresję. Grupa podwyższonego ryzyka krąży po ulicach pisaliśmy o trudnej sytuacji osób bezdomnych. Ludzie ci nie zostali jednak przez bielszczan pozostawieni bez wsparcia. Formalne i nieformalne organizacje pomocowe wzajemnie się uzupełniają. Wspierają także instytucje publiczne, w tym schroniska dla bezdomnych prowadzone przez MOPS.

Inicjatywa "Food not Bombs Bielsko-Biała" (Jedzenie zamiast bomb) w okresie jesienno-zimowym zapewnia niedzielne wegańskie posiłki dla bezdomnych. Wydaje je pod kładką przy dworcu głównym PKP. W związku z pandemią akcja prowadzona jest przy zastosowaniu środków bezpieczeństwa ograniczających ryzyko zakażenia koronawirusem.

- Co niedzielę przygotowujemy pełnowartościową i sycącą zupę oraz przygotowujemy paczki z łyżką, chlebem, ciastem, środkami czystości (mydłem/żelem), maseczką i rękawiczkami. Zupy nie rozdajemy już z termosów na miejscu. Wlewamy do słoików, a te wyparzamy po zamknięciu. Na miejscu, przed wydaniem zupy, każdy odbierający ma spryskiwane ręce płynem odkażającym. Słoiki i paczki dzielimy według potrzeb. Część bezdomnych i potrzebujących bierze więcej słoików - dla tych, którzy nie zdołali dotrzeć (znajomych, rodziny). Większość osób znamy od lat, ale są i nowe - mówi wolontariusz "Food not Bombs Bielsko-Biała".

Potrzebują litrowych słoików

Zupa i paczki wydawane są około godz. 14. Aby nie tworzyły się kolejki, organizatorzy przyjeżdżają nieco wcześniej. Z tego samego powodu nie rozdaje się już odzieży oraz butów. Akcję wspierają darczyńcy dostarczający świeże warzywa, suche produkty, rośliny strączkowe, kasze i przeciery pomidorowe. Wolontariusze potrzebują litrowych słoików. Nadmiar żywności i innych środków przekazywany jest na bieżąco do noclegowni, innych organizacji oraz dystrybuowany poprzez lodówki Jadłodzielni.

- Żałujemy, że obecnie nie możemy rozdawać zupy w ekologicznych papierowych naczyniach i herbaty w kubkach ceramicznych. Staraliśmy się zmniejszać zużycie plastiku, teraz stało się to bardzo trudne - dodaje. Informacje o bieżących potrzebach i możliwościach wsparcia znajdziesz TUTAJ.

Ciepłe posiłki wydaje bezdomnym także bielskie koło Towarzystwa Pomocy Brata Alberta przy ul. Legionów 16 (w godz. od 10 do 12 od poniedziałku do piątku oraz w soboty w godz. od 9 do 11). Towarzystwo prowadzi łaźnię czynną w okresie epidemii w czwartki i piątki od godz. 8 do 12. Żywność dostarczają hurtownie, a kuchnia zaopatruje również placówkę MOPS.

Marzymy o spotkaniu na ulicy

Inicjatywa Zupa za Ratuszem nadal przygotowuje posiłki, ale zmienił się system dystrybucji. - Ze względu na sytuację epidemiologiczna nie spotykamy się już w parku za ratuszem, ale zaopatrujemy lodówki Jadłodzielni. Dwa razy w tygodniu dostarczamy do nich wcześniej przygotowaną żywność. Nasi wolontariusze, zachowując wszelkie środki ostrożności, docierają do miejsc pobytu bezdomnych. Wielu jest zdezorientowanych, nie wie, gdzie teraz mogą uzyskać pomoc, co jest czynne i gdzie mogą coś zjeść. Spotykaliśmy się z nimi regularnie za ratuszem. Wiemy, jak bardzo potrzebują rozmowy i zainteresowania, nie tylko otrzymaniem przysłowiowej bułki czy zupy. Bezpośredni kontakt jest utrudniony, ale mamy telefoniczny z wieloma osobami, zarówno bezdomnymi, jak i tymi, którzy wyszli z bezdomności i układają sobie życie na nowo - tłumaczy współorganizatorka inicjatywy Magdalena Buczak.

Wolontariusze, podobnie jak inne organizacje, otrzymali dużą ilość maseczek. Część została już rozdzielona także wśród seniorów, których "Zupa za Ratuszem" również wspiera. Brakuje rękawiczek. - Zrobiliśmy zrzutkę i funkcjonujemy sprawnie. Mamy nadzieję, że w okolicach drugiej rocznicy działalności "Zupy za Ratuszem", po wygaśnięciu epidemii, nie będziemy musieli siedzieć w domach. Marzymy o zorganizowano spotkania na ulicy. Być może z tortem, takim jak na naszą pierwszą rocznicę - podkreśla.

Można bezpiecznie przynosić jedzenie

Dystrybucją nadmiaru zup i kanapek zajmuje się współpracująca z "Zupą" grupa "Ratownicy Nadziei". W związku z brakiem środków ochronnych grupa zaprzestała udzielania pierwszej pomocy. Zamiast tego dociera do bezdomnych z żywnością, dostarcza informacje, a w razie potrzeby zaopatrza ich w materiały opatrunkowe.

Lodówki Jadłodzielni są zaopatrywane przez wolontariuszy dostarczających posiłki w słoikach oraz produkty ze sklepów, chociaż nie z taką regularnością, jak wcześniej. W związku z ograniczeniami w poruszaniu się osoby indywidualne znacznie rzadziej dzielą się posiłkiem. Lodówki są regularnie oczyszczanie i dezynfekowane. Można bezpiecznie brać i zanosić do nich jedzenie. Wolontariuszy i ich podopiecznych bezpłatnie zaopatrują w maseczki inicjatywa Szyjemy maseczki Bielsko-Biała, bielskie firmy oraz osoby prywatne.

Piotr Bieniecki

Foto: Food not Bombs Bielsko-Biała