Ostatnie miesiące przyniosły w naszym życiu wiele zmian. Szczególnie dotknęły one pacjentów i to nie tylko ze względu na COVID-19. Częściowo zamknięto przychodnie, oddziały szpitalne, ambulatoria, szpitalne oddziały ratunkowe, ograniczono dostęp do lekarza pierwszego kontaktu. Mogłoby się nawet wydawać, że zaniechano leczenia innych chorób, a cała energia służby zdrowia skierowana została na front walki z koronawirusem. Liczba przyjęć drastycznie spadła, ale to nie znaczy, że Polacy nie byli w tym czasie leczeni.

Pamiętamy wezwania ministra zdrowia do ograniczenia wizyt u lekarza czy w aptekach do niezbędnie koniecznych. Do pozostawania w domu z objawami chorób nie wskazujących na zakażenie wirusem SARS-CoV-2. Postawiono nas przed makbetowskim dylematem: wyleczyć się z grypy samemu w domu czy od innych pacjentów zarazić się czymś znacznie gorszym.

Nie wszystko da się przez telefon

Wizyty u lekarza pierwszego kontaktu ograniczone zostały praktycznie do porady telefonicznej. Wiadomo, jeśli chodzi o pacjentów, których lekarz rodzinny zna i wie, na jakie schorzenia cierpią, czego potrzebują, teleporada jest dobrym rozwiązaniem. Także dla tych osób, które potrzebując tylko kontynuacji leków, przez telefon uzyskują e-receptę. To ostatnie rozwiązanie być może zredukuje w przyszłości kolejki w przychodniach.

Ale nie każde schorzenie można zdiagnozować przez telefon. Co w takiej sytuacji? Przecież symptomy, które podajemy przez telefon nie zawsze muszą odzwierciedlać rzeczywisty stan zdrowia. Jak dowiadujemy się w Beskidzkiej Izbie Lekarskiej, placówki medyczne, które mają umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia, są zobowiązane przyjąć pacjenta.

Ze względu na stan epidemiczny kraju większość łagodnych dolegliwości oraz wizyty celem kontynuacji leczenia realizowane są w formie teleporady, ale w razie wątpliwości każdy pacjent ma prawo do osobistej wizyty u lekarza. W ten sposób unika się ewentualnych błędnie postawionych diagnoz lub nieporozumień. W BIL zapewniono nasz portal, że jak dotąd do izby wpłynęło zaledwie kilka sygnałów o nieprawidłowościach przy funkcjonowaniu teleporady lekarskiej. - Liczba ta jest znikoma w porównaniu z liczbą udzielonych porad - usłyszeliśmy.

Wracają planowe wizyty

Przychodnie nadal działają pod rygorem sanitarnym. Generalnie większość pacjentów obsługiwana jest telefonicznie. Do stanu sprzed pandemii wracają powoli przyjęcia chociażby na kardiologii w Szpitalu Miejskim-Beskidzkim Centrum Onkologii. Każdy z pacjentów przed przyjęciem na oddział jest poddawany testowi na obecność wirusa, aby uniknąć zakażenia innych pacjentów oraz personelu, a co za tym idzie, zamknięcia oddziału. Część zabiegów, które można było przełożyć, przesunięto, ale to nie znaczy, że przez niemal trzy miesiące w szpitalach nie odbywały się żadne zabiegi.

- Trzeba zapytać nie "czy", ale „kiedy” pandemia wróci - mówi Klaudiusz Komor, prezes Beskidzkiej Izby Lekarskiej. - Z niepokojem obserwuję poluzowanie obostrzeń. Stąd gorący apel do bielszczan o zachowanie dystansu społecznego, noszenie maseczek wszędzie tam, gdzie nie można zachować dystansu, a już koniecznie zawsze w zamkniętej przestrzeni, a także utrzymywanie higieny rąk poprzez częste mycie lub dezynfekcję. Wirus tak nagle nie zginął, a jaki jest groźny pokazuje liczba osób, które zabił na całym świecie - dodaje doktor Komor.

Agnieszka Ściera-Pytel