- Walka z pandemią i cały ten system to jedna wielka ściema - pisze Czytelniczka, której w piątek rano pobierano wymaz pod Szyndzielnią, a do dziś nie ma wyników. - W międzyczasie jedyne na co mnie stać to droga z łóżka do toalety i z powrotem, spanie po 18 godzin na dobę, mega osłabienie, ból całego ciała, klatki piersiowej i pleców.

- Od początku tamtego tygodnia czułam się źle jakby mnie coś zbierało. Po dwóch dniach dzwonienia do przychodni, po teleporadzie dostałam antybiotyk i tu zaczyna się cały cyrk i niewydolność systemu, który pandemię niby ma zatrzymać. W środę wieczorem w ciągu kilku chwil straciłam smak i węch. Ponieważ czułam się już słabo po konsultacji z domownikami stwierdziliśmy, że zadzwonimy na rządową infolinię i zapytamy co mam robić w takiej sytuacji.

Konsultanci nie są w stanie powiedzieć co robić dalej, więc w czwartek rano telefon do przychodni. Pani doktor daje skierowanie na test, ale od czwartku trzeba się umawiać (telefonicznie - piszemy o tym TUTAJ - red). Wymaz pobrany w piątek z samego rana pod Szyndzielnią - do dziś nie ma wyników. W międzyczasie jedyne na co mnie stać to droga z łóżka do toalety i z powrotem, spanie po 18 godzin na dobę, mega osłabienie, ból całego ciała, klatki piersiowej i pleców. Dwa razy wystąpiły problemy z oddychaniem, ale na szczęście minęły i mam nadzieję, że się nie powtórzą.

I teraz do sedna. Przez cały czas przebywał ze mną mąż, więc stwierdziliśmy, że to niepoważne, żeby szedł do siebie do pracy i zarażał innych, widząc, jak ja się męczę .Efekt jest taki, że mąż od środy korzysta z urlopu wypoczynkowego, a ja testu nie mam dalej. Chyba nie tak powinno to wszystko wyglądać? Człowiek chce być w porządku, ale widać, że przez całą drogę choroby jest zdany tylko i wyłącznie na siebie. Ja już czekam tylko na potwierdzenie choroby i żeby ta niedomagająca machina ruszyła dalej.

Natomiast teraz się nie dziwię, że ludzie nie zgłaszają się do lekarzy, nie chcą iść na wymaz albo nie poddają się kwarantannie, chociaż mają chorych w domu, ale np. nie są zameldowani pod tym samym adresem. Cyrk na kółkach.

Czytelniczka