Widać, że za młodu rodzice rzadko Cię chwalili. No cóż, trudno, spróbuję się z tym Twoim narcyzmem zmierzyć.
Pierwszy podstawowy błąd (zaczerpnięty chyba z Onetu lub okolic)
Po bitwie pod Grunwaldem Zakon Krzyżacki NIE LEŻAŁ NA ŁOPATKACH.
Okolice Onetu to np. Paweł Jasienica w takim razie. Przeczytaj "Polskę Jagiellonów", przeproś i możemy wracać do dyskusji. Ew. może prof. Kuczyńskiego uznasz za wiarygodnego. Ten ostatni pisał, że na wieść o klęsce, krzyżackie miasta i zamki buntowały się i przysięgały wierność Jagiellonowi. W tym m.in. Toruń i Gdańsk. Sojusznik Krzyżaków - Węgry - był zagrożony od strony Turków.
Ponadto Krzyżacy działali wspólnie z królem Węgier czyli Polska była zagrożona także od południa.
Zatem wojna mogła się jeszcze długo tlić i zakończyć wynikiem zupełnie innym niż Zakon na deskach. Nawet mogło się okazać że na deskach wyląduje ostatecznie Polska.
To ja może przypomnę: mówimy o wykorzystaniu potencjału tej bitwy. Polska była zagrożona od południa dokładnie tak, że 3 dni przed Grunwaldem dostała wypowiedzenie wojny. Jeżeli brano na poważnie to zagrożenie, niepotrzebny był rajd na północ. Jeżeli nie brano na poważnie, można było posiedzieć pod Malborkiem dłużej. Patrząc z tej strony, wybrano wyjście hybrydowe - najpierw na północ, ale nie aż tak, żeby zdobyć Malbork, po czym w obliczu zagrożenia z południa wycofano się z Malborka i odpalono oddziały Witolda na Litwę, dodatkowo wzmacniając je kilkoma chorągwiami dla ochrony. No bo po co w obliczu wojny mieć więcej wojska, jak można mieć mniej.
Prostym dowodem na to że po Grunwaldzie posiłki dla Zakonu nadal napływały jest bitwa pod Koronowem. Pewnie o niej nawet nie słyszałeś, teraz se zaguglujesz i będziesz wiedział.
Nie słyszałem, czytałem. To jak już mówimy o świetnie wykorzystanym potencjale Grunwaldu, warto wspomnieć że Jagiełło puszczał jeńców na słowo, przy oblężeniu Malborka przepuszczał ruch w jedną i drugą stronę, a jeśli wierzyć relacjom Długosza, to pod Koronowem bitwa przypominała od pewnego momentu bardziej imprezę - rycerze przesyłali sobie wino i gratulowali umiejętności
O tym gdzie była grupa von Plauena i ilu ludzi było w Malborku ty wiesz i ja wiem, ale Jagiełło na polu pod Grunwaldem nie wiedział, a choćby i wiedział to nie mógł zakładać, że nie ma w pobliżu innych wojsk Zakonu. Poruszanie się wojsk we wrogim kraju to nie spacer na Dębowiec. Trzeba ustalić gdzie jest przeciwnik, a gdzie go nie ma wysyłając podjazdy.
No, a jak to ma się do faktów, super-hiper wykorzystania zwycięstwa? Ano tak, że wojska Jagiełły ruszyły pod Malbork 3 dni po bitwie, a i to mimo tego że biskup Kropidło przywiózł informację o braku załogi w Malborku i wielkiej szansie. Dla porównania, karawan z ciałem von Jungingena zrobił całą trasę w 4 dni. Wojska polsko-litewskie bodaj w 9. No, ale oczywiście Ty ze swoją sprawnością skauta-zwiadowcy wiesz lepiej.
Zadzwonić do komendanta w Malborku i zapytać ilu ma ludzi też nie było czym.
Memory, five, Kropidło i wszystko jasne.
Cała kampania pokazuje że był świetnym wodzem, a że ty jesteś mądrzejszy, no widać taka już natura gimbazy.
Zdarza Ci się czasami przeczytać książkę kogoś, kto ma pojęcie o temacie, czy z definicji zakładasz, że wiesz wszystko lepiej?
Ojcem chrzestnym Witolda był komtur von Baldersheim. Jagiełło prosił o to samo mistrza von Rottensteina. Nawet współcześni (Długosz) podejrzewali, że specjalnie obaj panowie robili wszystko, aby nie znokautować Zakonu. Za dużo tu dziwnych decyzji:
- opóźnienie marszu na Malbork;
- niewykorzystany wyłom 25 lipca pod podzamczem Malborka (brak wsparcia dla pocztów Jakuba i Dobiesława);
- ucztowanie 3 dni po bitwie (nie zwiad, nie akcje wywiadowcze czy śledzenie sygnałów z satelit: chlańsko i dupczenie);
- ucztowanie pod murami Malborka (!), przerywane nielicznymi zrywami;
- puszczanie do walki pod murami Malborka tylko jednostek polskich oraz rosyjskich;
- przepuszczenie konwoju z pieniędzmi na najemników z Malborka oraz wpuszczenie do "oblężonego" zamku marszałka von Hevelmanna wraz z 50 rycerzami;
- przyjęcie przez Jagiełłę propozycji pokoju tuż po bitwie (gdzie oferowano Prusy Zachodnie, ziemię dobrzyńską i michałowską), odrzucone po interwnecji rady wojennej by iść na Malbork i zgarnąć pełną pulę, by finalnie nie zgarnąć niemal nic;
- wycofanie się Litwinów spod zamku (którzy i tak nie walczyli) i powrót na swoje ziemie, wraz z częścią polskiego wojska;
- oddanie w postanowieniach I pokoju toruńskiego wszystkich zajętych zamków, miast i wiosek...za frajer;
- zaakceptowanie kwoty 100 tysięcy kóp groszy praskich jako odszkodowania, podczas gdy Długosz twierdził, że za samych jeńców należało skasować miliony;
- zgoda na absurdalny warunek Krzyżaków, aby Litwa odzyskała Żmudź, ale tylko do śmierci W&W (czyli w sumie na użyczenie tej ziemi)
- sam von Plauen miał powiedzieć Jagielle w grudniu 1410: „…A gdybyś tylko do dni piętnastu przedłużył oblężenie (…) zgoła nie mogliśmy już dłużej wytrzymać…”;
- o ile pamiętam, vP miał również spunktować 2 inne okazje Polski do zadania nokautu Zakonowi, których W&W nie wykorzystali;
- Długosz w relacji z rokowań pokojowych twierdził, że to Jagiełło sprawiał wrażenie pokonanego i chętnego do ustępstw;
- powrót Jagiełły na przeszło 2 lata na Litwę (olanie Polski);
-
Jagiełło nie stał się Polakiem w wyniku chrztu. Jak ktoś mądry napisał, Władek nie doceniał Krzyżaków jako wroga ani Polaków jako partnera w Unii. Perspektywa Jasienicy, który uważał, że W&W dawali Teutonom fory, aby ew. zwycięstwo nie wypchało Polski zbyt wysoko w stosunku do Litwy, wydaje się szokująca, ale w świetle tego co wyżej...
A teraz co osiągnięto:
Po pierwsze i najważniejsze z gości Zakonu którzy przyjechali palić wsie, gwałcić dziewki i rabować spuszczono krew jak z wieprzka
Ale to o bitwie, a nie o skutkach. A jeśli o skutkach - wojny z ZK trwały jeszcze sto lat.
STO. Rozbito sojusz krzyżacko węgierski. Od tej pory Zakon nigdy w wojnie z Polską nie znalazł sojuszników. Strach podziałał.
Po pierwsze, znalazł. Zygmunt Luksemburski, Świdrygiełło,Wasyl III, Eryk Słupski, no i niegasnąca długo podległość cesarzowi i papiestwu. Po drugie, z relacji historycznych wynika, że po prostu Krzyżaków wykorzystywano w późniejszym czasie jako pożytecznych idiotów, wymuszając na nich wojowanie z Polską i nie wysyłając im później obiecanego wsparcia. Nie jest to jednak zasługa (samego) Grunwaldu.
Zapewniono Polsce swobodę handlu, co podcięło drugi filar potęgi Zakonu. Pieniądze z ceł gdańskich za wywóz polskiego zboża.
Mówimy o wykorzystaniu potencjału. No więc, wystarczyło się po prostu zgodzić na pierwotne warunki, a np. Gdańsk byłby od razu nasz. Finalnie zostaliśmy z tymi cłami. Dobre i to, chociaż tezy o optymalnym wykorzystaniu zwycięstwa brzmią w tym wypadku nieco fałszywie.
Efekt: W kolejnych wojnach które uprzejmie wymieniłeś Krzyżacy nawet nie próbowali walki w polu, tylko zamykali się w zamkach.
No, wojna głodowa i golubska nie wyczerpuje tematu. W pozostałych obrona fortec była tylko jednym z epizodów, a dochodzi do tego jeszcze trznastoletnia i 1519-1521, gdzie odbywały się regularne ofensywy i bitwy. Poza tym, to nie jest tak, że skoro dostali baty w polu pod Grunwaldem, to od tego czasu chowali się za murem. Jeszcze w 1410 r. była bitwa pod Koronowem, więc zapał do walki na łąkach wcale nie ostygł. Z czasem doszły jeszcze nawet bitwy morskie.
No i tyle. A że Gdańska nie odebrano? No może po prostu nie było takiej możliwości. Aż tak szczegółowej wiedzy o tej epoce żaden historyk raczej nie ma. Odwlekło się, nie uciekło.
Jak nie było, jak było? Przecież miasto się zbuntowało i przysięgło Unii. Jagiełło nawet zdążył przyznać to miasto Janowi z Tuliszkowa, kasztelanowi kaliskiemu. Samo miasto oferowało nawet wsparcie finansowe w prowadzeniu wojny. Tyle, że jeszcze przed Koronowem, Zakon wiele miast, w tym Gdańsk, odzyskał, w dodatku chyba bezkrwawo. Jagiełło jednak i tak postanowił przy rozmowach pokojowych wszystkie zdobycze terytorialne Polski anulować. Tak oto wykorzystano na maksa potencjał wygranej bitwy
Jak to napisał Jasienica:
Grunwald nie znajduje analogii w dziejach Europy. Nikt tak wielkiego zwycięstwa w równy sposób nigdy nie zmarnował”