W końcu wyszedł projekt najsławniejszej obiecanki PAD.
https://n-2-14.dcs.redcdn.pl/dcs/o2/tvn ... 9c976b.pdfJak na bakszysz dla wyborców i narzędzie do kupowania głosów, to spodziewałem się czegoś bardziej dopracowanego.
1. Jak się okazuje, to nie na każde dziecko jednak, bo jeżeli kogoś los obdarzył jedynakiem, to dochód na głowę nie może przekroczyć 800 zł. Gdyby rodzic przynosił do swojej rodziny 2+1 całe niesamowite 2500, to niestety, takim burżujom i kułakom Pan Prezydent nie da, bo czego tu jeszcze chcieć więcej. Z kolei jak ktoś ma chociaż dwójkę szkrabów, to dochód na głowę może być i 100 000, 5 paczek się należy jak nic. I to nawet w przypadkach, gdy dziecko przebywa za granicą, np. ucząc się w prywatnej szkole.
I tu prawdziwym hiciorem jest zapis, że jeżeli rodzina uzyska dochód, który by unieważniał prawo do tej formy pomocy (1 dziecko i dochód powyżej 800 zł na głowę), to niestety, spadówa. Jeśli więc rodzina dostaje te 5 paczek, to lepiej nie dorabiać nigdzie, ani się zbytnio w pracy nie starać. Podwyżka o 200 zł w pracy to zło, bo unieważnia prawo do 5 stów za frajer
2. Totalny cios to rozdz. 2 p.7. Okazuje się, że te 5 stów to nie tak bezwarunkowo, tylko instytucje państwa mają prawo to sobie sprawdzić i w razie gdy uznają, że rodzic "marnotrawi" kasę, moga mu od tej pory wydawać tej kasy mniej, albo od kolejnych miesięcy wydawać mu te 5 stów "w formie rzeczowej". Oczywiście, nie ma tak, że są podane jakieś kryteria, na co tę kasę można wydać, czy można ją oszczedzać żeby uzbierać na coś większego, itd. Nie. Urzędnik może przyjść i powiedzieć, że skoro kasa poszła na drożdżówki, które są niezdrowe, albo na zbyt drogie buty, to od następnego miesiąca równowartość 5 stów może być wydawana w klapkach Kubota, paczkach szpinaku lub beczkach śledzi, które jak można domniemywać, będą kupować i wybierać pracownicy MOPSów, bo pewnie nie mają nic lepszego do roboty.
3. Nie jest to napisane wprost, ale skoro wydatki mają podlegać kontroli, to zapewne rodzic będzie musiał przechowywać paragony (raczej pracownik MOPS nie będzie śledził wszystkich rodziców) za te zakupy z 5 stów. Dla jasności, pewnie najlepiej byłoby kasować osobno zakupy dla dziecka, a osobno dla reszty rodziny. I tu nie ma pewności, czy urzędnik nie będzie oceniał ilości np. kupionego jedzenia, próbował weryfikować, czy aby na pewno mamusia dziecku nie podżerała, albo czy kupno napoju "Zbyszko 3 cytryny" nie jest marnotrawstem państwowych środków. I tak przez 12 miesięcy w roku, przez 18 lat. W takim trybie łatwo się domyślić, że część rodziców wyżej ceni swój komfort psychiczny i godność niż te 5 paczek i oleje ten przywilej. Dlatego Duda mógł w sumie obiecać nawet tysiaka.
4. Ta kasa nie przypada z automatu, tylko trzeba złożyć wniosek (co roku go później ew. odnawiać) i udokumentować. Jest przy tym sporo zabawnych wątków. Ten, który absolutnie rządzi to przepis mówiący o tym, że jeżeli oboje rodziców ma prawo do wychowywania dziecka, to kasę dostanie ten, który pierwszy złoży wniosek.
Pomijając te wszystkie bzdury, zastanawiam się, jaki oficjalnie jest cel tego projektu. Wiadomo, chodziło o nagrodę, Ty mi głos, ja Tobie 6 koła rocznie, oficjalnie niby na dziecko, żeby ludzie nie gadali o korupcji czy coś. No ale tak oficjalnie, jaki jest cel tego czegoś?
- Nie chodzi o wsparcie ubogich rodzin, bo nawet jeśli po opłaceniu czynszu zostaje im <1000 zł na przeżycie miesiąca na 3 osoby, to jest ryzyko, że i tak na głowę mają dochód za wysoki choćby o złotówkę i nie dostaną nic. Z kolei np. Tomasz Lis takie dofinansowanie dostanie.
- Nie chodzi o zachętę do zachodzenia w ciążę, bo te 5 stów to takie niewiele fajniejsze becikowe.
- Nie chodzi o zachętę do płodzenia kolejnych dzieci (doróbmy sobie jedno, to już będziemy mogli na legalu dużo zarabiać i dostaniemy co najmniej 1000 zł miesięcznie), bo patrz wyżej, koszt np. kupienia mieszkania z dodatkowym pokojem raczej jest dużo wyższy i trzeba go pokryć z innej puli środków, tak na wszelki wypadek.
- Nie chodzi o wsparcie rodzin, które są ubogie z powodu wielodzietności. Dla nich prowadzenie quasi-księgowości ze zbieraniem paragonów na każde dziecko osobno i strachem, że urzędnik zaneguje, każe oddać, albo zmniejszy, jest kompletnie bezsensowne.