Pyramide napisał(a):Co to właściwie jest? Gdzie taka nazwa funkcjonuje?
Dobrze że ktoś usiłuje ulżyć frankowiczom.
Pierwszym pytaniem podważasz sens całości wypowiedzi. Nie ma czegoś takiego. Albo u nas obowiązuje prawo, albo subiektywne przekonanie prezydenta/premiera/szefa pewnej partii/osoby podpisującej umowę. Frankowicze podpisali umowy zgodnie z ówczesnym prawem, o ile wiem, zaznaczyli, że zdają sobie sprawę z ryzyka, koniec tematu. Jeżeli ktoś uważa, że nie został poinformowany o ryzyku, że pani z banku coś mu namieszała - niech idzie do sądu. Włażenie państwa pomiędzy dwa prywatne podmioty i zmuszanie jednej ze stron, by zrzekła się części zobowiązań drugiej strony, to jakiś azjatycki standard. Chciałabyś prowadzić biznes w kraju, gdzie w każdej chwili kacyk może zadecydować, że już za dużo jego zdaniem zarobiłaś i masz oddać część zysku swoim klientom? Albo w takim, gdzie władza edyktem ustala kursy walut?
Wcale nie jest dobrze, że ktoś próbuje w ten sposób ulżyć frankowiczom. Podpisali umowy, zapoznali się z ryzykiem=dali bankom zarobić. Jeżeli banki mają się teraz zrzec części zysków, to logiczne że odbije się to na kieszeni wszystkich klientów. Jeżeli bankom kasę odda państwo, to wyjdzie, że za głupotę, niefrasobliwość czy nieostrożność frankowiczów zapłacimy my wszyscy. Jakakolwiek interwencja państwa w tej sprawie tworzy niebezpieczny precedens. Jeżeli naprawiamy błędy frankowiczów, to czemu nie obejmiemy takimi interwencjami także innych osób, które straciły sporo kasy np. na hazardzie, obrocie akcjami, inwestowaniem w instrumenty o dużym ryzyku, itd. Przecież nie możemy faworyzować frankowiczów kosztem złotówkowiczów, inwestujących w nieruchomości kosztem inwestujących w dzieła sztuki, itd.
Najfajniejsze w projekcie jest to, że zakłada różnicowanie "sprawiedliwości" kursu pomiędzy osobami. Dla każdej umowy ma to być liczone/wyznaczane indywidualnie. Można więc zakładać, że gdyby ten gniot wszedł w życie, zaraz jedni, którym policzono droższy kurs będą histeryzować i domagać się, żeby znowu państwo coś wyrównywało. Taką "promocję" można prowadzić aż do wyczerpania zapasów, co nastąpiłoby akurat dość szybko w tym wypadku. Pomijam już, jakimi kryteriami by "sprawiedliwość" tego kursu wyznaczano, bo to w przypadku PiS dość łatwe do przewidzenia.