przez GeN » czwartek, 28 cze 2012, 07:54
E tam, z tym Oplem to chyba jednak sowiecka propaganda. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić aby dojmująco nowoczesny i wysublimowany technologicznie radziecki przemysł mógł być wzorem dla siermiężnej i prostackiej niemieckiej myśli technicznej. Poza tym, o ile pamiętam (już serio), to we wczesnych modelach serii 400 kopia była tak dokładna, że na pedałach było logo IFA. Głowy nie dam, coś tam pamiętam i mogłem pokręcić sowieckie samochody, jednak na 90% to właśnie Moskwicze serii 400. Nie byłby to pierwszy raz. Stalinowska Rosja ostro kopiowała dostępną technikę usiłując nadrobić zapóźnienie.
Historii motoryzacji nie znam tak dobrze jak lotnictwa, więc może są i równie spektakularne kopie i w tej dziedzinie, lecz moim osobistym faworytem do miana najbardziej wyuzdanego "kserowania" jest strategiczny bombowiec Tu-4. Oto zdarzyło się pod koniec wojny, w 1945 roku, że trzy sojusznicze bombowce B-29 Superforteca lądowały awaryjnie na terenach Sojuza, po nalocie na Japonię. Radzieckie władze samoloty internowały, rozebrały i dokładnie zbadały. Odrębną historię stanowią losy załóg i dyplomatycznego siania dymu, że niby "samoloty? jakie samoloty?", lecz to inna opowieść. Ważne jest, że kopiowanie B-29 przebiegało na kilku sferach. Od oczywistej analizy technologii i rozwiązań - na przykład celowniki, kalkulatory bombardowania, nawigacja, to dzisiejsze odpowiedniki zdobycia do badań B-2 z jego szczytową technologią, ale też i rozwiązania aerodynamiczne czy ciśnieniowy kadłub - po wykonanie kopii. W tym celu powstały specjalnie nowe fabryki wytwarzające części, a operujące podziałką calową, wykonano nowe ciągi walcowania blach na pokrycia i temu podobne. Nie zmieniano nic, nawet na pedałach (ponownie i podobnie jak u Moskwicza) dumnie lśniły oznaczenia USAirforce. Więc nie tylko skopiowano samą maszynę, lecz również skopiowano proces produkcji.
Niestety (na szczęście?) kopia to tylko kopia i Tu-4 odstawał osiągami od oryginały. Znacznie. Możliwości technologiczne sowieckiego kołchozu okazały się zdecydowanie za słabe. Na przykład jakość blach była na tyle niska, że nie trzymały norm wytrzymałościowych. Tymczasem B-29 miał znaczne obciążenie powierzchni nośnej, miał też pracującą mocno kabinę ciśnieniową, to był prekursorski samolot. Więc konstruktorzy Tu-4 musieli odstąpić od dokładnego wymiarowania i blachy pogrubiono, co znacznie rzutowało na osiągi. Do tego swoje dołożyły marne silniki, słabsze (ponownie kłania się dokładność wykonania i inżynieria materiałowa) oraz mocno awaryjne. Ostatecznie więc Tu-4 jako maszyna bojowa był dość marny. Lecz propagandowo to inna sprawa. Ale najważniejszą rolę spełnił jako poligon doświadczalny dla następców. Którzy też mocno czerpali z internowanych sojuszniczych B-29.