przez olek » poniedziałek, 27 lis 2006, 23:43
Bylem dzisiaj na zbiorce krwi na przedmiesciach Clermont-Ferrand, ktore to miasto bardzo przypomina Bielsko, bo lezy u podnoza gor. Przyszlo 64 dawcow i dawczyn, wszyscy uprzejmi i o dobrotliwym wygladzie, w dobrej formie, czesc z wyrazem obowiazku do spelnienia na twarzy, ale wiekszosc z usmiechem, energia i dobrym humorem. Nawet ci nieliczni, ktorzy mieli nieco smetna mine, bo zmeczeni, zestresowani lub pod ciezarem jakichs zmartwien, dali sie latwo rozsmieszyc i rozluznic. A najpiekniejsze usmiechy u pan i panienek udaje mi sie zawsze na 100 % wyzwolic pytaniem, czy na ich ocene partner wydaje im sie wierny. Kwiat spoleczenstwa francuskiego..., wsrod ktorego sie obracam, i mam moze w zwiazku z tym wyidealizowany, zbyt rozowy poglad na rzeczywistosc i na ludzkie charaktery... Ale dzieki temu moja natura sie chyba uszlachetnia, w kontakcie z dobrocia i pieknymi, olsniewajacymi, bezinteresownymi rysami twarzy.
Na jednego dawce przypadlo mi i memu koledze po fachu 5 minut rozmowy za parawanem, polaczonej ze zmierzeniem cisnienia. Nie bylo ani jednego zaslabniecia. Ludzie ze stowarzyszenia Honorowego Daru Krwi za wczasu przygotowali sale, rozstawili stoly i krzesla, oraz nakryli do stolu. Podawali dawcom do stolu jedzenie, ktore przywiezlismy gotowe w celofanie. W wiekszosci miejsc okolicznych zbiorek jednak, to posilek, bardzo smaczny, jest przygotowywany przez samych czlonkow, czy raczej czlonkinie stowarzyszenia. Nasza ekipa pielegniarek, sekretarki, szofera, a szczegolnie "pan doktor" cieszy sie duzymi wzgledami i usluznozcia...