Mnie do szału doprowadzają niektórzy kierowcy, którzy trąbią i wymachują rękami gdy czekam na Krakowskiej próbując skręcić w lewo w Wapienną (koło Tesco), ponieważ nie mogą się przecisnąć kilka centymetrów ode mnie - po chodniku.. Zazwyczaj ci niecierpliwi wciskają się właśnie w tym momencie kiedy zaczynam ruszać. Jakie jest ich zdziwienie kiedy zdają sobie sprawę z tego, że w tym momencie o mały włos nie było stłuczki..
Inna sytuacja, tym razem z zaparkowanym samochodem. To samo skrzyżowanie, wyjazd z Wapiennej na Krakowską. Na rogu w kamienicy jest jakieś biuro ochroniarskie czy coś takiego. Szanowny kierowca zielonego "długiego czegoś" (prawdopodobnie jest to daewoo o rejestracji SZY!!!) stoi na parkingu w taki sposób, że zasłania cały widok na Krakowską. Nie raz zza zakrętu i tego zielonego "czegoś" wyjechał mi rozpędzony samochód.. Na szczęście jeszcze nie doszło do tragedii..
Jeszcze inne spostrzeżenie to skrzyżowanie Andersa z Partyzantów i Bora-Komorowskiego po godzinie 23, kiedy wyłączana jest sygnalizacja. Z tego co zauważyłam, mało kto wie, że na Partyzantów jest pierwszeństwo. Wracałam Partyzantów w niedziele koło północy i nagle czyjeś auto (facet wyjeżdżał z Andersa) znalazło się w połowie mojego pasa..
Wspomnę jeszcze tylko o zwężeniu ulicy Bystrzańskiej, gdzie każdego dnia po godzinie 15 tworzą się gigantyczne korki i niektórzy "wspaniali kierowcy" jadą lewym pasem ile wlezie i potem wciskają się na chama na prawy pas.. Już przestałam liczyć ile razy rozwaliliby mi auto wjeżdżając prosto na mnie.. Szkoda słów i nerwów przede wszystkim...
Może jeżdżę krótko, bo dopiero 2 lata, ale staram się nie zawadzać na drodze, jeździć jak Lapa_Christi napisał - "na zamek błyskawiczny", nie zastawiać skrzyżowania (ile razy zostałam za to strąbiona!!), dynamicznie ruszać ze skrzyżowania (nie raz zdążę już odjechać spory kawałek a gość za mną dopiero bieg wrzuca..) i przede wszystkim myśleć.. Najgorsze jest to, że ci, którzy uważają się za panów drogi (w tym najwięcej cwaniaków z rejestracją SZY) mają wszystkich innych w głębokim poważaniu.. I nie raz przez takich właśnie "myślących inaczej" jest najwięcej wypadków, w których cierpią niewinni..
Wychodzę z trochę naiwnego przekonania, że jeśli ja będę w porządku dla innych to inni będą w porządku dla mnie. (Naturalnie oczy i tak trzeba mieć dookoła głowy..) Może nie zawsze to się sprawdza, ale czasami zdarzają się sytuacje miłego zaskoczenia
tak jak wczoraj pewien miły pan w błękitnym peugeot'cie wpuścił mnie (standardowo na Krakowskiej był korek
), podziękowałam mu awaryjnymi a on mrugnął długimi
i tak sobie pomrugaliśmy
było miło, sympatycznie i bez stresu. W takich sytuacjach zaczynam wierzyć, że są jeszcze kulturalni kierowcy. Gdyby wszyscy tacy byli, jazda po Bielsku byłaby czystą przyjemnością
Pozdrawiam wszystkich, którzy na drodze wolą współpracować niż robić z siebie bóg wie kogo