Lapa_Christi napisał(a):Dlatego właśnie dla wielu z nas "odtwórstwo" jest sprawą drugo-, a nawet trzeciorzędną. Szkoda, że postrzega się nas jako tych co "bawią się w odtwarzanie" – ja myślę, że takie przedstawianie rodzimowierstwa jest częścią propagandy.
Nie sądzę. Powiedziałbym raczej, że z reguły rodzimowiercy mają w sobie jakąś nostalgię za minionymi dziejami i w zasadzie jakoś to "odgrywanie" jest chyba wpisane w ich naturę (albo odwrotnie, ta nostalgia powoduje, że są bardziej skierowani na te akurat wierzenia), stąd też może wielu z nich realizuje się w jakichś grupach rekonstrukcyjnych, bractwach rycerskich, czy czuje potrzebę biegania w strojach z epoki. Pamiętam, że w pogańskich zinach (np. Odala) trafiały się normalnie relacje z obchodów jakichś przedchrześcijańskich świąt, czytałem jak ekipa pojechała bodajże na Białoruś brać udział w czymś a'la Noc Kupały. Dla mnie - abstrakcja, ale widocznie dla kogoś kto w takie rzeczy wierzy warto pojechać te kilkaset kilometrów i doznać jakichś metafizycznych przeżyć. I to nie propaganda (czyja?) robi z rodzimowierców jakichś tam "odtwarzaczy",ale raczej oni sami pracują na taki wizerunek.
Zaskakujące jest to, że wiele z obyczajów pogańskich zostało przez chrześcijaństwo przejętych, pomalowanych "swoją farbą" i okrzykniętych chrześcijańskimi. Założę się, że większosć z wojujących z pogaństwem i innymi paskudztwami "prawdziwych Polaków katolików" nie wie nawet że choinka, pisanka, zaduszki i inne to czyste pogaństwo o rytualnej ofierze i spożywaniu krwi i mięsa nie wspomnę.
To przecież normalna "procedura", że żeby szybciej zakorzenić pewne wierzenia, podpina się je z miejsca pod miejscowe obyczaje i religię. Santa muerte w Meksyku, czarne Madonny, itd. Jakby poczytać wnikliwie, to chyba nie ma religii, która w jakiś sposób nie czerpałaby z innej. Nawet w "filmach dokumentalnych" typu Zeitgeist masz długą listę przenikania się wątków o niepokalanym poczęciu, potopie i innych mitach, które z reguły przypisuje się chrześcijaństwu. Daeniken też wyłapał dziesiątki podobieństw między religiami, ale przypisywał to podobieństwu wrażeń, jakie musieli na starożytnych wywoływać kosmici. Jasienica z kolei obstawiał, że niektóre bóstwa z panteonu słowiańskiego mogły być po prostu odbiciem rzymskich bogów.
Tzw. Watykan próbował wyrugować konkurencję w każdy możliwy sposób, często posuwając się do kłamliwej propagandy czy zatajania faktów, i robił to dość skutecznie przez wieki. Na szczęście, nie na tyle skutecznie żeby w ludziach nie została ta "pierwotna iskierka". Wystarczy otworzyć oczy i serce, a można ją w sobie odnaleźć.
Moim zdaniem, w wielu przypadkach to bardziej kwestia otwarcia książki do historii. Nie obraź się, ale ciężko mi wyobrazić sobie, że ktoś otwiera oczy i duszę, co skutkuje wiarą w nadchodzący Ragnarok, leśne duchy, czy Odyna. Jak nie przeczyta, w co ma wierzyć i jak to się powinno obchodzić, to nie będzie wierzył i nie będzie świętował, przecież się nie domyśli co, gdzie i kiedy się robi w Samhain. Najpierw trzeba o tym systemie wierzeń poczytać, żeby uznać "hm, to ma sens". Tak więc wydaje mi się, że gros polskich neopogan/rodzimowierców to ludzie, którzy trafiają do tego systemu po linii muzycznej (skandynawski/słowiański BM), albo politycznej (Zadruga i Niklot jako przeciwwaga dla katolickiego nacjonalizmu). I to, że wielu wyznawców tych wierzeń (albo tych, którzy się za takich podają) identyfikuje się jednoznacznie z tą mroczniejszą stroną mocy, to też nie jest raczej kwestia otwarcia swojej duszy, tylko jakiejś tam autokreacji ("patrzcie, modlę się do przedchrześcijańskich bogów, ale tylko tych złych!").