Stała, właściwie codzienna i zawsze nieproszona oferta za pośrednictwem internetu, jest imponująca – proponują mi środki na powiększenie penisa, dyplomy dowolnych uczelni bez uczenia się, wygraną miliona dolarów bez kupowania losu na loterię, złoty zegarek bez złota i z nazwą firmy, która go nie zrobiła.
Kocham internet więc włączając komputer, cierpliwie wyrzucam z niego sterty śmieci, dysząc prewersyjną miłością do bliźniego-natręta i naciągacza. Systemy antyspamowe są tylko częściowo skuteczne, ponieważ druga strona angażuje pokaźny potencjał intelektualny w pokonywanie wszelkiego rodzaju bramek.
Na drugim planie jest spam polityczny. Faceci proponują mi różne czary mary z tej samej półki, z której zdejmowane są przedstawione wyżej oferty internetowe. Naiwnych nie brakuje, czyli jest popyt, który kreuje podaż, a biedny racjonalista jest tylko przypadkową ofiarą strzelania do jeleni.
Ostatnio najczęściej proponują mi IV Rzeczpospolitą, w której będą wspaniałe autostrady, politycy będą uczciwi, urzędnicy kompetentni, a opiekująca się moją ojczyzną Matka Boska będzie pracowita jak pszczółka. Nic w tej sprawie nie muszę robić, wystarczy oddać głos na PiS, albo w najbliższą niedzielę nie wychodzić z domu.
Tymczasem w kampanię wyborczą intensywniej niż dotąd włączyły się służby. Nic nowego, ale działanie nader skuteczne.