przez GeN » wtorek, 14 paź 2008, 19:42
A tak to się zaczęło
U doradcy ds. kredytów hipotecznych
Klient: Kurcze, chciałbym kupić dom, ale nie mam nawet pieniędzy na
wkład własny i chyba nie stać mnie na miesięczne raty. Może mi pan
pomóc?
Doradca: Jasne! Wkład własny nie jest już potrzebny, bo przecież
wartość domu cały czas będzie rosła! I damy panu naprawdę niskie
odsetki przez kilka lat. Podniesiemy je potem, dobrze?
Klient: Nie ma sprawy. Jest jeszcze coś... Mam wrednego pracodawcę i
może nie wydać mi zaświadczenia o pracy. Czy to będzie jakiś problem?
Doradca: Ależ skąd. Możemy panu udzielić specjalnego "kredytu dla
kłamców". Sam pan potwierdzi swoje zatrudnienie i dochody.
Klient: Jesteście niesamowici! Nie wyrzucacie za drzwi takich jak ja.
Doradca: Prawdę mówiąc, to nie my pożyczamy panu pieniądze - dostanie
je pan z banku - więc szczerze mówiąc, mamy gdzieś, czy spłaci pan
kredyt. A prowizję i tak dostaniemy.
Klient: Ale numer! No to do dzieła!
Kilka tygodni później w banku...
Bankier: Chyba muszę się pozbyć tych gównianych kredytów. Zaczynają mi
tu śmierdzieć. Na szczęście można je przecież sprzedać cwaniakom z
Nowego Jorku, którzy mają swoje finansowe sztuczki! Zaraz do nich
zadzwonię!
Zobaczmy, co robią cwaniacy z Nowego Jorku...
Bankier z Wall Street: Fuj!!! Pozbądźmy się tych gównianych hipotek,
zanim zaczną się do nich zlatywać muchy.
Podwładny: Szefie, ale kto kupi to gówno?
Bankier z Wall Street: Mam! Najpierw stworzymy nowe obligacje, a te
gówniane hipoteki wykorzystamy jako ich zabezpieczenie. Obligacje
nazwiemy CDO (albo CMO). Sprzedamy te CDO inwestorom i obiecamy, że
będziemy je spłacać w miarę, jak ludzie będą spłacać hipoteki.
Podwładny: Nie kumam. Przecież gówno nadal będzie gównem.
Bankier z Wall Street: Jasne, sam w sobie każdy z tych kredytów jest
gówniany. Ale zgrupujemy je w paczki z innymi, dobrymi i z takiej
paczki tylko część hipotek będzie niespłacalnych. A że ceny
nieruchomości idą w górę, to naprawdę nie ma się czym martwić.
Podwładny: Nadal nie kumam.
Bankier z Wall Street: Nowe CDO będą skonstruowane z trzech kawałków
(czyli transz). Nazwiemy je "dobre", "nie tak dobre" i "fatalne".
Jeśli część hipotek nie zostanie spłacona, a to mamy jak w banku, to
obiecamy, że inwestorzy mający "dobrą" transzę zostaną spłaceni jako
pierwsi. Ci z "nie tak dobrą" - jako drudzy, a na końcu ci, którzy
zainwestowali w "fatalne".
Podwładny: Zaczynam rozumieć. A ponieważ posiadacze "dobrej" transzy
najmniej ryzykują, zapłacimy im niższe odsetki niż pozostałym, tak? Za
"nie tak dobre" zapłacimy więcej, a za "fatalne" będzie można dostać
naprawdę wypasione odsetki.
Bankier z Wall Street: Otóż to. Ale to nie koniec. Wykupimy
ubezpieczenie obligacji z transzy "dobrych". Wtedy agencje ratingowe
wystawią nam świetne oceny wiarygodności, od AAA do A. Za transzę "nie
tak dobrych" możemy dostać rating od BBB do B. I tak dobrze. A o
transzę "fatalnych" nawet nie będziemy pytać.
Podwładny: I tak na bazie gównianych, ryzykownych hipotek stworzył pan
papiery o wiarygodnym ratingu AAA i BBB. Szefie, jest pan geniuszem.
Bankier z Wall Street: Ba.
Podwładny: No dobrze, ale komu sprzedamy te trzy transze?
Bankier z Wall Street: Te dupki z Komisji Papierów Wartościowych nie
pozwolą nam sprzedać tego wdowom i sierotom, więc sprzedamy je naszym
wyrafinowanym klientom instytucjonalnym.
Podwładny: Czyli komu?
Bankier z Wall Street: Firmom ubezpieczeniowym, bankom, norweskim
miasteczkom, radom szkolnym z Kansas - każdemu, kto szuka bezpiecznej
i dobrej inwestycji.
Podwładny: Ale przecież nikt nie kupi tej "fatalnej" transzy, prawda?
Bankier z Wall Street: Oczywiście, że nie - nikt nie jest taki głupi.
Zatrzymamy tę transzę i sami sobie wypłacimy wypasione odsetki.
Podwładny: Wszystko dobrze, ale skoro używamy tych gównianych hipotek
jako zabezpieczenia dla zupełnie nowych obligacji to przecież i tak
się ich nie pozbędziemy. Nie musimy ich wykazać w bilansie?
Bankier z Wall Street: Jasne, że nie. Faceci, którzy tworzą zasady
księgowości, pozwolą nam założyć firmę-wydmuszkę na Kajmanach, która
przejmie wszystkie te hipoteki. To gówno pojawi się w ich bilansie,
nie naszym. Wymyśliłem nawet fajną nazwę dla tej spółki - Wehikuł
Celowy, w skrócie SPV.
Podwładny: Fantastycznie, ale czy na pewno się na to zgodzą? Przecież
przenosimy tylko to gówno z miejsca na miejsce, a ono nadal jest
nasze.
Bankier z Wall Street: Nie inaczej. Ale przekonaliśmy ich, że aby
amerykański system finansowy był zdrowy, inwestorzy nie powinni
wiedzieć o wszystkich skomplikowanych transakcjach, jakie prowadzimy
na zapleczu.
Tymczasem u Księgowych...
Petent: Szanowny panie, jako inwestor i zatroskany obywatel żądam,
żeby zmusił pan nasze instytucje finansowe do większej przejrzystości
i otwartości w raportach finansowych.
Król księgowych: Wal się pan.
I kto by pomyślał, że dojdzie do czegoś takiego...
Klient z Norwegii: Człowieku, co się dzieje? Nie dostajemy naszych
comiesięcznych odsetek od obligacji!
Bankier z Wall Street: No tak, miałem do was zadzwonić, ale mamy tu
prawdziwy młyn. Wygląda na to, paru dupków nie spłaca hipotek, którymi
zabezpieczone są wasze CDO.
Klient z Norwegii: Zaraz, zaraz! Przecież kupiliśmy "dobrą" transzę
CDO z ratingiem AAA. Tę bezpieczną. To my mamy dostać kasę jako
pierwsi.
Bankier z Wall Street: Tak się wszakże złożyło, że hipoteki okazały
się bardziej gówniane, niż sądziliśmy i spływa nam z nich bardzo mało
gotówki. Mogę was zapewnić, że jesteśmy równie rozczarowani.
Klient z Norwegii: Ale wmawialiście mi, że ceny nieruchomości będą
stale rosły, i że wasi kredytobiorcy zawsze mogą refinansować swoje
hipoteki!
Bankier z Wall Street: Tak, to było błędne założenie. Spieprzyliśmy
sprawę. Pardonsik.
Klient z Norwegii: Mam w dupie wasze błędne założenia! Przecież
dostaliście ocenę AAA od agencji ratingowych?
Bankier z Wall Street: Oni też spieprzyli sprawę.
Klient z Norwegii: Ale te papiery były ubezpieczone! Co na to ubezpieczyciele?
Bankier z Wall Street: Jaja se pan robisz? Nie ma mowy, żeby zebrali
dość kasy na pokrycie tego bałaganu. Oni też spieprzyli sprawę.
Klient z Norwegii: Pięknie, k... pięknie! I co ja mam powiedzieć
ludziom z mojego miasteczka?
Bankier z Wall Street: Powiedz pan, że spieprzyłeś sprawę.
Klient z Norwegii: Pieprz się pan.
Bankier z Wall Street: I pan też.
KONIEC