Coś mnie pogoda złapała. Takie tam dreszcze, trochę gorączki, nos zakorkowany i temu podobne. Więc akcja wyprzedzająca w toku, czyli do apteki. Wstępnie wyłuszczam, zresztą widać i słychać. Co wybrać? To i tamto, ewentualnie owo. Dobra, biorę Gripex oraz Febrisan. Mniejsza z tym czy sensownie, nie maiłem czasu się rozwodzić. Ważniejsze jest to, że pańcia w fartuszku spokojnie kartoniki pakuje do reklamówki, kasuje pieniądze i klient z głowy. Na szczęście mam w zwyczaju dokładnie studiować załączone ulotki. Zresztą tu nie było co się wgłębiać, bowiem:
Gripex
- pracetamol 650mg
- kwas askorbowy 50mg
- chlorowodorek fenylefryny 10mg
- dodatki różne
Febrisan
- pracetamol 750mg
- kwas askorbowy 60mg
- chlorowodorek fenylefryny 10mg
- dodatki różne prawie identyczne jak powyżej
No już pies z tym, że sprzedano mi dokładnie to samo, to klient chciał. Ale że bez drgnięcia powieki w aptece paniusia wydaje klientowi dwa leki zawierające spore dawki paracetamolu... Słowo ostrzeżenia choć! Ale nie, ważne by kupił. A że przy łącznym użyciu wątroba ma się zdecydowanie zabawnie, to kij z tym. Szczęście że czytują ulotki i mam jako takie pojęcie amatorskie/wymuszone (leczę się na inne dolegliwości i muszę uważać na interakcje).
No mam ochotę wrócić i nawtykać. Choć pewnie spłynie jak po psie.