Nio tia... Głupie odpowiedzi, bo pytanie też nie całkiem tego...
A tak serio-serio. Szyndzielnia jest dla tubylców spacerową górką, taką pod nosem pochyłością terenu gdzie można w ramach nudnego niedzielnego popołudnia się na piwo wybrać, a niekoniecznie wysokość (niskość?) Dębowca odpowiada. Co prawda bywają tu lawiny, szczególnie gdy piszący te słowa wraca pieszo, omijając uroki kolejki linowej, i w ramach słabego kontaktu ze światem się potknie lub pośliźnie. Hm... to piwo... W każdym razie lawiny śnieżne też bywają, tyle że stopnia szóstego. A dzikie zwierzęta? Cóż, jak już napisałem byłem czasami wracam piechotą i wtedy bywają te dzikie zwierzęta. Tam taki poirytowany miś pierdoła.
Beskidy są ciekawymi górami. Z jednej strony spacerowe, nie wymagające szczególnego sprzętu czy kondycji, z drugiej... Jeżeli jesteś całkiem nowa w te klocki, to mogą być niebezpieczne. Beskidy należą do gór młodych, świeżo wypiętrzonych lub wręcz w trakcie wypiętrzania. A co za tym idzie bywają strome, męczące dla "nizinnych" oraz dezorientujące - wiele razy wydaje się, że to już, że szczyt, a tu guzik z pętelką, bo grzbiet zakręca i jeszcze się wspina zdrowo. Wtedy wystarczy zboczyć ze szlaku i nieszczęście gotowe, szczególnie w zimie. Co prawda w rejonie Szyndzielni, Klimczoka czy Magurki trudno się naprawdę pogubić, jednak i to bywało. A masywy Baraniej i Babiej do tej pory zbierają ofiary. Co dla tutejszych bywa kłopotem lub niedogodnością, dla nietubylców może stać się pułapką. Parę razy miałem nawet lekki ubaw, lecz też i naukę, gdy brałem znajomych "nizinnych" (np. z Krakowa) w góry, standardowo z daleka od wydeptanych szlaków, żeby zobaczyć te nędzne resztki dzikiej przyrody, w tym i zwierząt, i w pewnym momencie pozwalałem kierować im "wyprawą". Jeszcze nigdy nie dotarliśmy tam, gdzie planowaliśmy, nieczęsto udawało się wrócić, a szybki trawers po stromym stoku ze zmiana kierunku skutecznie dezorientował każdego. Panika w oczach bywała, a tu nawet jeszcze czułem smród spalin na Przegibku