Są dwie strony medalu w tej sprawie. To znaczy...
Cóż, z początku, gdy jeszcze nie cała sytuacja była znana, zastanawiałem się ile w tym winy arogancji JMR, a ile niemieckiego stosunku do polskiego pochodzenia "klienta". I mimo iż nie lubię (ale eufemizm...) Jana Maryśki Rokity, wraz z posłanką żoną jego, czułem taki lekki skurcz oburzenia. Ale wraz z z napływem kolejnych informacji wychodzi na to, że po raz kolejny JMR uważał że z tych "lepsiejszych" jest i mu wolno więcej niż plebsowi. Wersja prawdopodobna bo znany jest ze swej arogancji i nadmiernie rozbudowanego ego. A jest tego wiele więcej niż się oficjalnie słyszy, w tym i uporczywe ignorowanie zasad lotniskowych. Zupełnie jakby bycie niedoszłym premierem z Krakowa coś miało zmieniać. Kończącym ciosem jest nagranie piskliwego głosiku "Niemcy mnie biją" - zero godności. Oraz potwierdzenie, że mimo iż w krawacie klient awanturujący się
Inną sprawą jest tutaj zachowanie personelu pokładowego, a potem policji. Jakoś brak mi w tym wszystkich pewności po stronie Lufthansy, że wyczerpana została pełna procedura uspokojenia pasażera. Międzynarodowe konwencje wyraźnie stanowią co się i w jakiej kolejności dziać powinno, żeby delikwenta z samolotu wyrzucić. W tym i wręczenie na odpowiednim blankiecie wezwania do uspokojenia się pod groźbą sankcji. Coś cicho o tym. Nie pierwszy to zresztą przypadek, że personel pokładowy korzystając ze zwiększonych uprawnień "antyterrorystycznych" reaguje zbyt gwałtownie lub zbyt szybko. Jakoś mam wrażenie, że JMR z małżonką zachowali się jak na bufonów przystało, awanturując się i temu podobne, lecz też załoga samolotu poszła po najmniejszej linii oporu, bo to "polaczki" i można robić co się chce. A już zupełnie ciała dała policja. Jeżeli faktycznie ów funkcjonariusz zachowywał się w opisany sposób, łącznie z wyzywaniem Janka Marysi od końcówek przewodu pokarmowego, to też pojawia się syndrom "polaczka" bez praw, za którym nikt się nie stawi. Kto bywał w "faterlandzie", ten się na pewno z takimi aktami spotkał. Symptomatyczne jest to, że gdy tylko się pałecjanci zorientowali że mają na dołku niedopremiera i posłankę-pisankę, to zmienili front. Co nie zmienia faktu ośmieszenia się szanownego państwa kapelutkowego. Chyba trzeba powiedzieć że jedną z nielicznych prawdziwych zasług Jarosława z bratem jest uchronienie nas przed takim premierem, tak samo jak rzadkim dobrym posunięciem Donalda T., z zawodu premiera RP, jest wyautowanie krakowskiego aroganta z polityki.