W sumie, to nie moglbym sie nazwac "milosnikiem" Hiszpanii, czy "aficionado".
Ja juz przeszedlem ten etap dziecinstwa czy mlodosci, w ktorym podziwia sie swiat, przyjmuje sie go takim jakim jest, adoruje, uwielbia, tak jak to robia nastoletni fani wobec swych ulubionych idoli muzycznych.
Raczej juz jestem w stadium, powiem z przekora, Karola Marksa, ktory wyrazil sie mniej wiecej w ten sposob: "Dotychczas kontemplowano swiat, a chodzi teraz o to by go zmieniac".
Tak wiec czy to bedzie we Francji czy w Hiszpanii, czy w Polsce, tam gdzie przebywam, staram sie dolozyc swoja cegielke, zeby naprawic to co sie psuje i to co mi sie nie podoba, oczywiscie nie pomijajac rzeczy godnych uznania i podziwu.
Czyli brac udzial, a nie pozostawac w roli biernego obserwatora.