Forum Bielsko.Biala.pl

Miasto tworzą ludzie

HUMOR - jakoś brakuje tego działu...

Tematy niekoniecznie zwiazane z naszym miastem - także towarzyskie.

Postprzez ganela » czwartek, 29 paź 2009, 17:32

Przychodzi niedźwiedź do zająca i rozpaczliwym tonem mówi:
Zając, ty się mnożysz jak nie wiem co, a ja nic, pomóż przyjacielu.
Zając na to:
- A marchewkę żresz???
- Nie!!!
- No staaaaaaary!!!!
Pół roku niedźwiedź je marchew no i nic nie pomogło. Znowu przychodzi do zająca i mówi:
- Zając, pomóż, nie bądź taki.
A zając na to:
- A marchewkę żresz???
- Tak!!!
- A tartą????
- Nie!!!
- No staaaaaaary!!!!
Więc kolejne pół roku niedźwiedź je tartą marchewkę i nic. Znowu przychodzi do zająca i błaga go o pomoc.
Zając:
- A marchewkę żresz?
- Tak!
- A tartą?
- Tak!
- A z groszkiem?
- Nie!!!
- No staaaaaaary!!!!
No i znów kolejne pół roku niedźwiedź je tartą marchewkę z groszkiem i nic.
Przychodzi do zająca i mówi:
- Zając, ja cię bronię przed wilkiem i lisicą, a ty mi się tak odpłacasz.
Pomóż mi bo lata lecą, a ja dzieci nie mam.
- A marchewkę żresz?
- Tak!
- A tartą?
- Tak!
- A z groszkiem?
- Tak!!
- A ciupciasz???
- Nie!!!
- No staaaaaaary!!!!
_________________
Błogosławieni szurnięci, albowiem już tu, na ziemi są w raju.
Avatar użytkownika
ganela
użytkownik
 
Posty: 458
Na forum od: 26 cze 2007, 16:23

Postprzez sweeper » wtorek, 3 lis 2009, 22:08

Obrazek
Avatar użytkownika
sweeper
użytkownik
 
Posty: 2974
Na forum od: 12 sie 2008, 16:33
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Postprzez MałaCzarna » środa, 4 lis 2009, 11:27


To chyba raczej z serii "czarny humor" :P
niestety to smutne ale tak bywa. Osobiście znam kilka rodzin gdzie się nie przelewa ale na papierosy zawsze jest i zupełnie nie umiem tego zrozumieć. Może ktoś powiedzieć że to nałóg itp. ale jestem żywym przykładem że można ten nałóg pokonać: paliłam od 7 lat, ciągle "rzucałam" ale tak naprawdę to mi się wcale nie chciało z tym skończyć. Aż tu nagle pewnej niedzieli mówię mężowi: " od jutra nie palimy" i nie wiem jakim cudem to już (albo dopiero) trzeci tydzień bez papierosa i jest mi z tym bardzo dobrze. Wystarczy tylko odrobina dobrej woli a może się udać :)
się rozpisałam, pewnie ktoś zaraz napisze że wybrałam zły wątek :P
MałaCzarna
użytkownik
 
Posty: 138
Na forum od: 26 mar 2009, 10:24

Postprzez sebastian » środa, 4 lis 2009, 21:37

Noc poślubna. Pan młody stanął w oknie, gapi się i wzdycha. W końcu panna młoda pyta co się dzieje. A on:
- mówią że noc poślubna jest taka piękna, a tu leje i leje...
sebastian
użytkownik
 
Posty: 378
Na forum od: 2 lip 2007, 13:53
Lokalizacja: Wadowice

Postprzez sweeper » środa, 4 lis 2009, 22:19

Obrazek
Avatar użytkownika
sweeper
użytkownik
 
Posty: 2974
Na forum od: 12 sie 2008, 16:33
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Postprzez sebastian » piątek, 6 lis 2009, 16:05

Dekalog szczęśliwca.

1.Człowiek rodzi się zmęczony i żyje aby odpocząć
2.Kochaj łóżko jak siebie samego
3.Odpoczywaj w dzień, abyś mógł spać w nocy.
4.Jeśli widzisz kogoś odpoczywającego , pomóż mu.
5.Praca jest męcząca więc należy jej unikać.
6.Co masz zrobić dziś zrób pojutrze- będziesz miał dwa dni wolnego
7.Jeśli zrobienie czegoś sprawia ci trudność, pozwól zrobić to innym.
8.Nadmiar odpoczynku nikogo nie doprowadzi(ł)do śmierci.
9.Kiedy ogarnia cię ochota do pracy, usiądź i poczekaj aż ci przejdzie.
10.Praca uszlachetnia, lenistwo uszczęśliwia
sebastian
użytkownik
 
Posty: 378
Na forum od: 2 lip 2007, 13:53
Lokalizacja: Wadowice

Postprzez Del_Rey » sobota, 7 lis 2009, 13:14

Może nie do końca śmieszne,ale wczoraj miałem taką sytuację na lotnisku w K-cach, gdzie znalazłem sie na 5 godzin, bo mgła w Krakowie byla. siedze w poczekalni, padniety,bo prawie 40 godz bez snu w podrózy, wpatrzony w podłogę, a kolo mnie siada koleś z gitarą. tyle mój mózg zarestrował. Gdzies po 10 min staje przede mną kobieta koło niecałej 40tki i gada jakoś pod kontem (edit:kątem miało być :)) stojąc "do mnie" (tak mi sie wydawało), że jest pan super, córka sie w panu kocha i tak chwile nawija i chce autograf.Myslę sobie ,sen bo i mama i córka całkiem niezgorsze były ;) .W koncu do mnie dotarło,że kobieta bredzi,albo coś.Ogarnąłem w końcu sytuację, a tu koło mnie Feel siedzi,znaczy ten co śpiewa :) i to do niego cała nawijka była.
Ostatnio edytowano sobota, 7 lis 2009, 16:03 przez Del_Rey, łącznie edytowano 1 raz
Wysocy urzędnicy - to ludzie, którzy za nasze pieniądze kradną nasze pieniądze.
Avatar użytkownika
Del_Rey
użytkownik
 
Posty: 2785
Na forum od: 14 lis 2006, 14:01
Lokalizacja: B-B

Postprzez sweeper » sobota, 7 lis 2009, 15:36

trzeba było powiedzieć, że z chęcią dasz autograf
ciekawe jakby zareagowali ;)
Avatar użytkownika
sweeper
użytkownik
 
Posty: 2974
Na forum od: 12 sie 2008, 16:33
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Postprzez sweeper » poniedziałek, 9 lis 2009, 19:05

Obrazek
Avatar użytkownika
sweeper
użytkownik
 
Posty: 2974
Na forum od: 12 sie 2008, 16:33
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Postprzez nalesnik9997 » wtorek, 24 lis 2009, 14:08

Przychodzi baba do lekarza ze śledziem na plecach. Lekarz pyta: - Co się pani stało? A baba: - Cicho, ktoś mnie śledzi.
Tylko dwie rzeczy są nieskończone: Wszechświat i ludzka głupota, choć co do tej pierwszej to nie mam pewności.
~A. Einstein
nalesnik9997
użytkownik
 
Posty: 444
Na forum od: 15 mar 2008, 16:02

Postprzez sebastian » niedziela, 29 lis 2009, 10:53

Mąż wraca do domu i od progu krzyczy:
- Kochanie trafiłem "6" w totolotka.
Żona siedzi bez żadnej reakcji.
- No kochanie nie cieszysz się? Wygrałem w totolotka, będziemy bogaci.
A żona smutnym głosem:
- Mamusia mi zmarła.
A mąż na to:
- o kurcze Kumulacja!
sebastian
użytkownik
 
Posty: 378
Na forum od: 2 lip 2007, 13:53
Lokalizacja: Wadowice

Postprzez Krzysztof » niedziela, 29 lis 2009, 13:31

Przychodzi baba do lekarza.
- Panie doktorze, po tej kuracji hormonalnej dzieje się ze mną coś niedobrego.
- Co takiego?
- Wyrastają mi włosy na ciele.
- No to nie ma się pani czym martwić. To typowe objawy. Po zakończeniu kuracji te włosy wypadną.
- Ach, kamień spadł mi z serca!
- A tak właściwie, to gdzie pani te włosy wyrastają?
- Na jądrach, panie doktorze
Krzysztof
użytkownik
 
Posty: 863
Na forum od: 16 lut 2007, 06:20

Postprzez paputek25 » poniedziałek, 30 lis 2009, 22:50

Opowieść długa ale warto przeczytać:) Przepraszam za wulgaryzmy, co zobaczyłem wedytowałem.
Wróć, nie wyedytowałem:) Za dużo tego, dzieci nie czytać!

Uprzedzam to nie moja historia ale warto tu pokazać bo mnie rozbawiła do łez


Posiadam.

Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocie.

Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy- a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem.

Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako, że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki- nie nastręcza mi to wiele problemów.

Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj- niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć.

Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, w******ć więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane- ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść- taka technologia po prostu.

Czasem kot skacze na klamkę ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę u*******ł- a wtedy wiadomo- wąż.

Dobrze więc- uporządkuję- żona- delegacja, ja praca- wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem- ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni- więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały s******l jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja p*******ę. Nie ni ch**a to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest k***a za duży- żeby przejść tym syfonem.

Ale słyszę tylko pizdut- oż k***a no to nie mogło mi się zdawać- coś ciężkiego poszło w pion. K***a wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot k***a popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek. Lecę k***a na dół do piwnicy- choć może powinienem od razu do schroniska- zanim wróci moja żona- nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego s*******a z białą krawatką, nie było jej kilka dni może się nie połapie.

Ale ch*j – najpierw do piwnicy- zbiegam po schodach, słucham coś drapie w rurze, pion kawałek płaskiej rury, miauczy- jest k***a, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie- to ch*j przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za ch**a trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje. Znalazłem taki wziernik gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici kici. Ni ch**a, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten k***a głąb zamiast przyjść do mnie to k***a chce iść tam skąd przyszedł czyli do góry w pion. Ja go wołam a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół.

No p******o i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem- i ni ch**a- uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda- fight fire with fire- ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tą rurę przy wzierniku deszczułkami którymi używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla- geberit i woda w dół- bombs gone. I bieg do piwnicy.

Po drodze słyszę jak się przewala po rurach- podziałało.

Wbiegam do piwnicy i k***a koniec świata. Nie ma moich deszczułek- no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w ch*j i kota też nie słychać już.

Ja p******ę. K***a gdzie ta rura teraz idzie- coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów- może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze. Biegnę na ulicę, jest studzienka- mam nadzieję, że to od mojego domu.

Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery- najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl auto stoi na ulicy- mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny- poszło aż zakurzyło.

Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie.

Smród jak cholera ale złażę tam- ciemno jak w d***e, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. K***a mam w aucie, ch****a ale może starczy.

Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije- przywykłem po chwili. Zaglądam i jest oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk s*********a w drugą stronę. No ja p******ę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi a na dodatek ktoś mi zwali tą pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.

Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie, taśmy samoprzylepne, plastry żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś wpizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tą otwartą studzienkę nie w********ł bo na ulicy ciemno.

Sąsiad k***a- ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc a teraz ch*j złamany stoi i się dopytuje.

Co mam mu k***a powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację?

Idźżesz w ch*j pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach- a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.

Wracając do kota- bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe- więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie.

K***a drugi sąsiad przyszedł- po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa- k***a ludzie to są barany.

Idę do domu, obie wanny pełne, ognia- spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma ch**a to go musi wygonić albo utopić.

Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy a tego s*******a dalej nie wylało z kąpielą.

K***a mać- urwało się wszystko w p**du i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki- w ch*j- jak się to gdzieś przytka to będę miał p********e.

Znowu do domu po drugi pogrzebacz bo trzeba zamknąć ten p*******y dekiel.

Wchodzę- a ten s******l kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja p******ę! Jak on k***a wyszedł- którędy? Ano k***a wziernikiem w piwnicy- zostawiłem otwarty. Ja k***a stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Z*****e. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. K***a mać. Przynajmniej kuleje.

Straty- z******e łazienki, w obu przelała się woda z wanien, z******a piwnica- bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do w*******a, brezent z reklamą firmy- poszedł w ch**, latarka- w ch**, pogrzebacz w ch**.

Afera na ulicy jak ch**.

/na przyszłość proszę jednak o cenzurowanie wypowiedzi: Admin
paputek25
użytkownik
 
Posty: 758
Na forum od: 19 sty 2009, 19:56

Postprzez nalesnik9997 » wtorek, 1 gru 2009, 11:03

Ale jazda!
Tylko dwie rzeczy są nieskończone: Wszechświat i ludzka głupota, choć co do tej pierwszej to nie mam pewności.
~A. Einstein
nalesnik9997
użytkownik
 
Posty: 444
Na forum od: 15 mar 2008, 16:02

Postprzez sebastian » czwartek, 3 gru 2009, 21:18

Żona skarży się, że jej mąż pilot często ma problemy ze znalezieniem czegokolwiek w domu. Kiedyś zapytał, gdzie jest sól, na co rozdrażniona odpowiedziała:
- Jak to jest, że możesz z góry znaleźć Łomżę, a nie potrafisz znaleźć soli we własnej kuchni?"
- Łomży nikt nie przesuwa!
sebastian
użytkownik
 
Posty: 378
Na forum od: 2 lip 2007, 13:53
Lokalizacja: Wadowice

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Pogaduszki

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 46 gości