Właśnie wróciłam z pogrzebu byłej sąsiadki. Pani zmarła przed świętami, mieszkała samotnie z suczką, która lata wcześniej zaadoptowała z bielskiego schroniska.
Pani przed świętami wylądowała w szpitalu, córki średnio interesowały się swoją mamą, jeszcze w szpitalu prosiła je o to by nie oddawały suni do schroniska. Dziś na pogrzebie dowiedzieliśmy się, że sunia wylądowała jednak w schronie.
Maja (bo tak ma na imię) jest sunią (z tego co pamiętam ok 10 letnia) to krótkowłosa podpalana sunia do kolana. Całe życie po zabraniu ze schronu spędziła ze swoja panią w jej mieszkaniu w bloku. Sunia nie zna innego świata, spacerowały sobie po osiedlu i wracały do mieszkanka. Sąsiedzi (wszystko starsze osoby) od świąt poszukują dla suni domu(bez rezultatu).
Ciężko mi wyobrazić sobie co przechodzi teraz ten psiak i okropne co napiszę ale eutanazja byłaby dla niej lepszym rozwiązaniem. Gdyby ktoś jednak zdecydował się na adopcję kanapowca proszę o kontakt.
Zdjęcie suni http://www.schronisko.bielsko.biala.pl/zwierzeta.php (sunia z numerem 15/75)