SG napisał(a):Lapa_Christi , ja też szukam kotka dla syna ( Zespół Sturge'a-Webera ) ale szukam rasy dachowiec bo na te inne rasy to funduszy brak ,
ale chce jak najmniejszego(najmłodszego) żeby mógł się do dzieciaka przyzwyczaić i odwrotnie , bo wiadomo że starszy kot to już ma swoje nawyki a małego to można ułożyć .
SG jako kociara, odradzam Ci takie rozwiązanie. Koty mają swoje charakterki i u kociaka nigdy nie wiesz na co trafisz i co z niego wyrośnie(przynajmniej jeśli o dachowce chodzi). Mam teraz w domu 3 koty: matka i dwójka rodzeństwa, ale z różnych miotów. Najstarsza kotka wzięta jako trzyletni dzikus z ulicy, po tygodniu w domowych warunkach z drapiącej bestii stała się największym pieszczochem, który pcha się na kolana każdemu domownikowi i możesz ją tarmosić za dowolną część ciała i nie zareaguje. Środkowy kocurek jest u mnie od 2 miesiąca życia. Jako kociak był żywiołowy, wszędzie było go pełno a po 1,5 roku okazał się najbardziej (przepraszam za określenie) dupowatym kotem jakiego widziałam. Je i śpi i ogólnie mało co go interesuje. Ma tą zaletę, że jest kotem przyziemnym tzn. nie wskakuje nigdzie wyżej niż na kanapę. Najmłodsza za to jest u nas od 4 tygodnia, odkarmiałam ją i uczyłam wszystkiego praktycznie od samego początku a wyrosła na największego dzikusa i rozrabiakę. Skacze po wszystkim od podłogi po sufit, demoluje rośliny doniczkowe, bije oba psy, matkę i brata, gryzie po nogach jak się na nią nie zwraca uwagi, o 4 nad ranem wyje pod drzwiami sypialni, bo chwali się, że upolowała pluszową mysz . Nie lubi głaskania, chyba, że coś ją najdzie, ale to rzadko kiedy. To jest naprawdę losowe. Pomyśl czy nie byłoby lepiej poszukać kotka np. rocznego, o którym już wiadomo jaki ma charakter i dobrać go do potrzeb dziecka. Bo co jeśli weźmiesz kociaka a on się okaże zupełnie nieodpowiedni dla potrzeb Twojego dziecka? Nawet w bielskim schronisku opiekunowie z kociarni potrafią coś powiedzieć o swoich podopiecznych. Nie wspominam już o kotach z fundacji przebywających w domach tymczasowych.
Lapa_Christi, znajomi, którzy adoptowali takiego rasowca mówią, że trzeba trochę cierpliwości. Na pewno coś się trafi. Przy chorym dziecku macie dość innych wydatków. Trzymam rękę na pulsie i jak tylko coś usłyszę, dam znać. Aha, nie bój się odległości. Transport zawsze jakoś da się zorganizować.