Jak to jest z tymi szkołami. Spotkałem sie z paczką znajomych i od słowa do słowa, temat zjechał na dzieciaki i szkoły, gdzie który chodzi itd. Zaczeło sie licytowanie ile kto wydaje na korepetycje, jakies dodatkowe zajecia pozalekcyjne.
Wychodzą z tego całkiem spore kwoty.Matma, angielski, czy inny jezyk, to patrząc, co znajomi mowili, to reguła w dzisiejszych czasach.
Tak sobie mysle, czy nauczyciele tak olewają, że nie uczą, albo tak gonią z materiałem, ze pokolenie ajfona nie nadąrza.
Kiedys człek odbębnił dzień w szkole, szybko odbębnił lekcje i sru na "pole" do kumpli. Dostał pałę, to dostał lanie i sam wiedział, kiedy i jak sie uczyć by jakies to swiadectwo było. A teraz dzieciaki biedne siedza przed tymi komputerami od kiedy zaczynają chodzić, to w sumie nie wiem o co ten bek, ze 6-latki maja isc do szkoły. A niech idą, zamiast siedziec cały dzien przed kompem, czy tabletem,to niech siedza w szkole