Taki temat wywołuję do tablicy po dzisiejszej przypadkowej obserwacji zachowań uczniów ( 7-8 lat ) z fotela kierowcy czekającego na parkingu w pobliżu szkoły na peryferiach Bielska.
Szkoła usytuowana w pobliżu dość dużego sklepu samoobsługowego. Taka sytuacja - grupka dzieci ( bo to nie młodzież była na bank ) wchodzi do tegoż sklepu by po kilku minutach wyjść z niego trzymając w rękach co??? Puszki ENERGETYKÓW!
Powiem tak - zszokowało mnie to gdyż wydawać by się mogło, że jest to oczywiste że nie są to napoje dla dzieci/młodzieży ani kobiet w ciąży.
Dzieci ochoczo pootwierały puszki by przechwalając się uzgodnić kto ma najlepszy napój ( czytaj największego kopa ).
Ja się pytam co na to rodzice? Nie interesują się co jedzą/piją ich dzieci??? A sprzedawcy tak ochoczo zapełniają półki coraz to większym badziewem nie patrząc na konsekwencje no bo przecież " na coś trzeba umrzeć"...
Tak mi się zachciało napisać...masakra...