Witam,
dobiegam 40-tki i nigdy nie miałem dziewczyny. Kilkakrotnie gdy jakaś dziewczyna mi się podobała i chciałem się z nią umówić to kończyło się na wymówkach: śpieszę się, mam zajęty wieczór, w sobotę jestem umówiona itp. Ja to nazywam że uciekały przede mną. I tak mijały lata, ja już się nie chciałem ośmieszać i przestałem proponować spotkania, zamknąłem się w sobie tak że jestem teraz uważany za mruka i osobę nieprzyjemną.
Ale gdy wracam z pracy i weekendy jestem sam w domu a nie chcę skończyć jak pewien stary kawaler z kotem.
Jak mam/-y Was podrywać? I pytanie szczególnie kieruje do osób powyżej 35 lat.