przez klemens » środa, 25 sty 2006, 21:17
Ludzie! Czy wy sobie wyobrażacie, że takie tłumy chodzą nocami po mieście, jak jest 30 stopni mrozu?
Około drugiej w nocy musiałem wyjść z psem, bo piszczał. Spotkałem na ulicy starszą kobietę, zbyt lekko ubraną, jak na taki ziąb. Nie była ani pijana, ani naćpana, ani nie miała psa. Coś sie stało chyba - myślę. - coś co wygnało ją z domu. Nie wypytywałem, bo to jej sprawa. Poza tym żywego ducha. Wszyscy pozamykani w ciepłych mieszkaniach. Wszędzie domofony, wszystko zamknięte, można umrzeć pod drzwiami i nikt przecież z mieszkańców nie będzie miał najmniejszych wyrzutów sumienia, no jak? przecież normalna rzecz!
Kobietę zaprowadziłem na stację benzynową, wypiliśmy sobie po herbacie. Obsługa stacji obiecała, że jej nie wyrzuci.
Akurat stacja była blisko. Akurat przechodziłem. Akurat mój pies chciał wyjść.
Raz też prowadziłem pijanego człowieka na klatkę schodową, gdzie nocował. Do noclegowni pijanego nie przyjmą. Pewnie, sam sobie winny. Ale zamarzłby na kość. kara niewspółmierna do winy się to nazywa. A ja jednak czuję się człowiekiem. Raz też wiozłem faceta na wózku do czternastopiętrowców, gdzie nocował przy maszynowni. Opowiadał mi swoją historię. Wózek był cholernie ciężki i nie dziwię mu się, że nie dawał rady.
Wbrew pozorom sporo ludzi mieszka na tych waszych klatkach, panie i panowie, w różnych swoich skrytkach. Żyją. Dzięki waszej niewiedzy. Dzięki niedoskonałości domofonów. Dzięki Bogu.
Ale też niektórzy umierają. Szczególnie nocą podczas wielkich mrozów, kiedy trudno nawet oddychać.//// Kłaniam się!