przez olek » wtorek, 14 lut 2006, 15:12
Czesc miro... Nie jestem teraz regularnie na tym bielskim forum dyskusyjnym, dlatego trudno mi utrzymac jakas wiez z dyskutantami, na przyklad z Toba. Wpadam tylko przejsciowo, zaleznie od luk w napietym rozkladzie zajec. Chociaz moze i taka formula wychodzi w sumie na dobre dla samych kwestii dyskusyjnych, bo dyskutujacy nie sa ze soba zwiazani uczuciowo i moga wypowiadac szczerze swe poglady, nie baczac na urazenie swego przyjaciela czy kolegi. Coz, kwestia do zastanowienia... Odnosnie socjologow, historykow, psychiatrow czy innych grup intelektualistow, powiedzialbym, ze samo posiadanie tytulu czy certyfikatu "specjalisty", jeszcze nie przesądza o ostatecznej wartosci takiego eksperta. Mysle, ze zawsze znajda sie jakies odchylki od sredniej, nawet bardzo peryferyjne. Mowie to, gdyz z przyjemnoscia wspominam amerykanski podrecznik do socjologii (po angielsku), ktorz mialem moznosc czytac w bibliotece Palacu Kultury i Nauki, w czasie moich studiow w Warszawie. Zwiezly, przystepny, ciekawie ilustrowany, pociagajacy...