Moi drodzy, dzisiaj dopiero dostrzegłem waszą burzliwą dyskusję w sprawie piwa w teatrze.
Dzięki za troskę i za słowa krytyki. Jest tak: na niektórych przedstawieniach oferujemy widzom jakieś specjalne atrakcje. A to kawę darmową w przerwie, a to piwo - jak znajdzie się sponsor, a to grający muzykę dawną Piotr Sadowski. Musi być okazja (w tym przypadku zakończenie sezonu), a atrakcja zawsze dopasowana jest do przedstawienia. "Allo! Allo!" to nie "Hamlet" i piwko, jak ktoś lubi i wiek odpowiedni osiągnął, w przerwie skonsumowane nie przeszkadza. Ale podkreślam: w przerwie, w foyer, NIE NA WIDOWNI. Panie szatniarki z reguły sprawnie 'eliminują' delikwentów, którym teatr myli się z kinem czy z pubem - i wędrują na widownię z piwem, mineralką, czipsami czy inną 'spożywką'. Jeśli tym razem było inaczej - wybaczcie.
Dlaczego nie powinniśmy jeść ani pić na widowni teatralnej? W odróżnieniu od kina, w teatrze wasze ucztowanie - kiedy gruchoczecie uzębieniem kolejne porcje czpisów, czy w przełyku waszym gulgocze kolejny łak złotego płynu - przeszkadza nie tylko najbliższym sąsiadom, ale i aktorom, utrudniając niezbędną koncentrację. Psujecie więc sobie i innym spektakl za oglądanie którego zapłaciliście parę złotych. To po pierwsze. Po drugie: wnętrze teatru zostało kilka lat temu wielkim nakładem sił i środków odrestaurowane, następny taki remont może nie zdarzyć się za naszego życia
- jeśli chcecie, by długo był najpiękniejszym wnętrzem w tym mieście, zadbajcie o to również w ten sposób, że atrakcje dla ciała spożyjecie w bufecie czy na foyer, na widowni konsumując tylko sztukę.
Po trzecie - wiele osób traktuje wizytę w teatrze w sposób szczególny, ubierając się odświętnie itp. Nie musicie się oczywiście tej konwencji podporządkowywać (pomyśleć o higinie bym jednak zalecał) - uszanującie jednak tę potrzebę swoich sąsiadów na widowni - nic to nie kosztuje, a będzie przyjemniej...
W sprawie Klemensa: mam tę przewagę nad wami, że czytałem nie tylko jego sztukę, ale i wszystkie pozostałe nadesłane na konkurs. Ta była po prostu najlepsza. Jeśli sądzcie, że dyrektor Talarczyk dałby się 'podpuścić' autorowi, który w swojej sztuce umieścił postać reżysera, KTóREMU SIĘ NIE UDAJE, to macie dziwne pojęcie o ludzkiej psychologii. Ta postać wzorowana jest na Talarczyku o tyle tylko, że jest to człowiek, który przyjechał z zewnątrz i - tak jak on - próbuje poznać fenomen (tajemnicę) tego miasta.
PS. DLA CHODZĄCYCH RZADKO DO TEATRU: darmowe piwo lejemy tylko w wyjątkowych przypadkach, na codzień bufet oferuje kawę, lampkę wina czy koniaku i słodycze - do konsumpcji w czasie przerwy, a nie w czasie spektaklu. Wyjątkiem są przdstawienia 'Songi' i 'Tamara', gdzie wspólne ucztowanie jest elementem widowiska (co widać wyraźnie w cenie biletu). Zapraszam do teatru po wakacjach - smacznego.