przez che givera » poniedziałek, 12 lut 2007, 18:14
To, co najbardziej godne uwagi w filmie, to nie tyle opowiadana historia, co wartości, które reżyser chce przemycić milionom widzów. Nie można nawet przez chwilę zapominać, że mamy do czynienia z katolickim misjonarzem, religijnym ideologiem, który zamiast głosić kazania - kręci filmy.
Nigdy nie przestaje mnie zadziwiać zamiłowanie Gibsona, który ma usta pełne Ewangelii, do krwawych widowisk, walki, okrucieństw i męskiego szowinizmu.
XXI wiek a ludzie nadal wierzą w bogów.