taki fragment recenzji znalazłem w internetach
""Disaster Artist" to jednak nie tylko zbiór gagów z planu zdjęciowego, mający na celu wyłącznie śmieszkowanie z obłąkanego twórcy i jego projektu. Jest również w pewien sposób autotematyczny. "
i to w sumie wszystko na seansie byłem ja + 2 osoby za mną które na oko były ode mnie starsze o jakieś 10 lat i im ten film sie mega podobał co jakiś czas smieszkujac a dla mnie ten film niczym sie nie wyróżnia na tle innych pseudo filmów biograficznych/jak to powstało ...
nie oceniam nie mój klimat
gdyby ktos na film sie wybierał niech siedzi grzecznie az skoncza sie napisy i nie da sie wzrokowi obsługi kina(a kysz mi stad juz) gdyż po napisach jest jeszcze jedna krótka scena
I did not hit her, its bullshit, i did not hit her, i did not... Oh hi Mark! ten tekst może robić za cała reklame tego filmy...