Zdaje sobie sprawę,ze będzie "śledztwo" w wykonaniu pana o którym pisze. Zresztą nie pierwsze. Zawsze gdy jakaś informacja o kolejce wyjdzie na zewnątrz on jest przerażony. Ale trudno. I tak prawie wszyscy z nas maja dostęp do netu,wiec niech sie głowi. Przypadki jakie zamierzam opisać są mi znane osobiście bo bylem ich świadkiem jak zresztą wielu z nas, pracowników KL. Natomiast miedzy sobą wymieniamy sie informacjami co ten pan opowiada na nasz temat. Ma taki sposób ze krytyczne wypowiedzi o panu X - wypowiada do pana Y, natomiast na pana Y zali sie panu Z. Itd. Nigdy nie potrafi w oczy powiedzieć gdy ma do kogoś zastrzeżenia. Rozmowy takie sprowadzają sie do narzekania ze ten lub tamten nie nadaje sie do tej pracy, ze nic nie robi, ze na przykład -wiem ze to śmieszne,ale taka teoria sie w ustach tego pana pojawiła- tu cytat: "a pan x,y,z i jemu podobni to w lecie potrafią przyjechać dużo wcześniej do pracy, a w zimie to specjalnie są 20 minut przed rozpoczęciem żeby nie odśnieżać przed kolejka." Zaznaczam ze do pracy przyjeżdżamy punktualnie. Pan ten podważa kompetencje zawodowe prawie wszystkich pracowników. Niejednokrotnie "napuszcza" nas na siebie, opowiadając ze ktoś cos powiedział, ze tez uważa ze sie nie angażuje w pracy. I ten jego tekst kończony poklepywaniem po ramieniu:"no wiesz, ja do Ciebie nic nie mam ale sam rozumiesz z jakimi ludźmi musimy pracować. My przekazujemy sobie takie wypowiedzi i coraz bardziej cala ta sytuacja nas wścieka. Koszmarne jest to, ze kiedyś dowiedzieliśmy sie jak jesteśmy przedstawiani w ZIADzie. Jakie opinie wyraża na nasz temat w obecności pracujących w biurowcu osób. Poza tym robi wszystko by przypadkiem ktoś z nas sam nie poszedł czegoś załatwiać w biurach ZIAD. Gdy jeden z kolegów pojawił sie tam by spytać o sprawy związane z tzw. kapitałem początkowym, usłyszał: "po co pan tam chodzi? przecież ja to załatwię."oczywiście tonem dość wzburzonym. A następnego dnia sam usłyszałem:"pan X łazi po ziadzie i robi z siebie debila bo zadaje głupie pytania i można mu mówić ze ja załatwiam takie rzeczy od reki a on to pie...li". Miała tez miejsce następująca sytuacja: kierownik wchodzi do szatni, i mówi do jednego z pracowników: "dowiedziałem sie od znajomego ze wyjechał z parkingu na pana zmianie i nie zapłacił". Kolega odpowiada ze to nie mogło sie zdarzyć, ze gość delikatnie mówiac mija sie z prawda. Kierownik na to wykrzyczał przy wszystkich:"to jest bardzo poważna osoba i skoro tak mówi to znaczy ze tak było".Kolega pyta:"jak to możliwe ze dopiero teraz ta sprawa wypływa skoro jego zmiana na parkingu miała miejsce 4 tygodnie wcześniej????". I tu następuje pokrętne tłumaczenie które nie ma w sobie jakiejkolwiek logiki. Po prostu kierownik miał takie "zadanie na dziś" czyli dopiec komuś i pokazać przy wszystkich,ze pracownik nie nadaje sie do takiej pracy. Może należy tu wspomnieć, ze osoby pracujące na kolejce posiadają uprawnienia do prowadzenia kolei linowych. Uprawnienia których sobie nie "załatwiliśmy" ale zdobyliśmy je po złożeniu stosownych egzaminów przed Urzędem Dozoru Technicznego. Żeby było śmieszniej, nasze uprawnienia są honorowane na całym terytorium UE. Ale czy to znaczy ze wszyscy mamy wyjechać??? Ten człowiek nie ma zielonego pojęcia o kolei (no może poza remontem ubikacji jaki ostatnio wymyślił. Podobno UE wymaga od nas takich remontów...(później bijąc pokłony przed prezesem i opowiadając jaki to dobry miał pomysł... My pracujemy uczciwie, jesteśmy kompetentni a taki człowiek wspina sie po naszych plecach. Jeśli tylko zwęszy okazje, zawsze wejdzie przed mikrofon lub kamerę by przynajmniej w lokalnych mediach zabłysnąć. Wracam do opowiadania. Tak wiec na każdym kroku dowiadujemy sie ze jesteśmy do niczego a pan kierownik jakoś pcha ten wózek do przodu bo przecież my jesteśmy tragiczni. Juz kilka razy byliśmy przez tego pana oskarżani o jak on to nazywa "branie do kieszeni".Oczywiście wypowiada sie na dość ogólnym poziomie ale przekaz jest jasny. Jakakolwiek próba protestu przeciw takiemu szkalowaniu kończy sie odzywka - ja wiem swoje".Nie znosi sprzeciwu. Nie dopuszcza argumentów które nie pasują do przygotowanego w domu scenariusza.. Doszło do tego, ze przychodzimy do pracy i przed wejściem zastanawiamy sie do czego przyczepi sie od rana. No ale taki ma styl kierowania ludźmi. On nie wie ze kierowanie ludźmi to dziedzina będąca przedmiotem studiów, ze tego trzeba sie nauczyć, ze trzeba wiedzieć jak sie zachować itd. To co pisał leszekb o jego problemach w poprzedniej "pracy"... Tez o tym słyszeliśmy. Nasze miasto naprawdę jest małe...Leszkub, nie jesteś pierwszą osobą której dostało się od tego człowieka. Rozmawialiśmy w pracy o tym forum i wszyscy cieszyli się że zainicjowałeś tą dyskusje. Proszę wszystkich o wybaczenie tego, że ta moja wypowiedź jest nieco chaotyczna, ale trudno spokojnie pisać o sytuacjach w których godność człowieka jest tak deptana przez kogoś komu wydaje się że może z nami zrobić wszystko. Ja mówię STOP PANIE G! Na razie tylko w ten sposób. Na razie... Pewnie uznacie że to nieracjonalne tak biadolić na forum internetowym a nie pójść z tym gdzieś indziej. Pewnie to zrobię ale chciałbym też by w końcu ktoś dowiedział się prawdy o tym co wyprawia z nami zasłużony dla miasta narciarz. Na koniec coś o zimie. Ale wcześniej wprowadzenie. Osoba wyjeżdżająca kolejka a posiadająca bagaż – powinna wykupić bilet bagażowy. Oczywiście chodzi o np.. plecaki o znacznych rozmiarach. Konduktor sprawdzający bilety ma obowiązek zwracać na to uwagę. I zwracamy. Ale potem wychodzimy na totalnych kretynów.... Dlaczego? Już wyjaśniam. Jest zima, na peronie pojawia się grupa około 30 osób. Każdy z wielkim plecakiem. Opiekun grupy przedstawia mi fakturę na której nie ma pozycji „przewóz bagażu”. Delikatnie zwracam uwagę na ten fakt. A opiekun mówi: „załatwione z Wieśkiem że nie musimy płacić za bagaż”. I co w takiej sytuacji ma zrobić konduktor? Grzecznie przeprosić i życzyć milej wycieczki? Staram się wykonywać swoje obowiązki ale na to mam przymykać oczy, tak? Gdy grupa juz pakuje się do wagonów, ja dzwonię do kierownika pytam o ta sytuacje. I dowiaduje się że: „nie ma sensu kasować ich za bagaż, oni i tak dadzą nam zarobić na wyciągu na Klimczoku. Parę plecaków to nie problem”. Wiec powiem ze to jest problem. Wywóz takiego plecaka to 3zł. Grupa liczyła 30 osób. Mamy już 90 zł. Kiedyś z kolegami -bo juz każdy musiał usłyszeć teksty „załatwione z Wieśkiem”,”niech pan dzwoni do kierownika bo z nim sie dogadaliśmy” albo „ale przecież kierownik mówił że...”- policzyliśmy ile firmę kosztują takie uprzejmości... Był tydzień że uzbierało się tego około 400 zł. W ogólnych przychodach kolei to nie jest wielka kwota ale jednak jest działaniem na szkodę spółki. Mam wrażenie, że w przepisach obowiązujących w naszym kraju działanie na szkodę spółki jest przestępstwem.... My chcąc nie chcąc braliśmy w tym udział. Mam tylko jedno pytanie. Czy prawdą jest że na schronisku na Klimczoku w pewnej gablotce lub tablicy ogłoszeń istnieje pozycja:”przewóz bagaży z Szyndzielni dla grupy latem – 100zł, zimą – 200zł”. Bo na
www.schroniskoklimczok.com.pl/cennik.php widzę coś takiego.... Ciekawe prawda? Dlaczego piszę o bagażach? Bo to właśnie kierownik wozi je służbowym ratrakiem do schroniska na Klimczoku.... No ale to my, pracownicy „bierzemy do kieszeni”. Ostatniej zimy coraz głośniej zastanawialiśmy się jak to jest z bagażami. Sytuacja zmieniła sie o tyle, że już za część bagażu grupy znajomych płacą... Ręce opadają prawda? A wyciąg narciarski na Dębowcu „widział” ratrak 3 razy w ciągu sezonu... Ale Ci którzy jeżdżą tam pewnie to już zauważyli. Może na razie tyle...